Płonne nadzieje
Jednak mimo braku pieniędzy przez ponad rok rolnicy łudzili się, że koniec końców jakieś środki się znajdą i Agencja podpisze umowy ze wszystkimi wnioskodawcami, których wnioski przejdą pozytywnie ocenę.Być może to pokłosie dotychczasowych doświadczeń z poprzednich programów, kiedy to resort rolnictwa tak manewrował przesunięciami, by jak najwięcej rolników otrzymało dotacje. Być może dlatego, że samo Ministerstwo Rolnictwa nie potrafiło jednoznacznie określić losu nadliczbowych wniosków.
Na rozmaitych spotkaniach rolnicy słyszeli, że resort analizuje sytuację, że będą podjęte odpowiednie kroki itd., podsycano jeszcze wciąż nadzieje. Tymczasem zapadła decyzja o uruchomieniu naboru w przyszłym roku i braku jakichkolwiek dalszych przesunięć na nabór z 2016 roku.
Stracony czas
Szkoda, że ministerstwu zabrakło odwagi, by od razu poinformować o tym rolników. Dla tych, którym odmówiono przyznania pomocy, oznacza to stracone półtora roku, podczas którego czekali z rozpoczęciem inwestycji na rozstrzygnięcie Agencji, bo przecież tym razem nie ma możliwości, by zrobić cokolwiek przed podpisaniem umowy z ARiMR. Gdyby od razu było wiadomo, że nie ma szans na dofinansowanie, wiele gospodarstw szukałoby innych źródeł finansowania lub realizowało inwestycje w okrojonym zakresie, ale nie stałoby w miejscu.Co wspieramy?
Największy problem z odrzuconymi wnioskami jest w dwóch województwach: mazowieckim i wielkopolskim. Tradycyjnie już do tych oddziałów regionalnych wpłynęło najwięcej podań: ponad 6 tys. na Mazowszu i prawie 4,5 tys. w Wielkopolsce. W tych województwach do kosza trafi około 70% złożonych przez rolników wniosków. W pozostałych regionach na pomoc załapie się około połowa wnioskodawców.Tak czy inaczej, aby na dofinansowanie się załapać, trzeba nieźle kombinować – a przyczyną tego jest punktacja, decydująca o kolejności rozpatrywania wniosków. O ile nie budzą wątpliwości punkty przyznawane za inwestycje budowlane czy promujące młodych rolników, o tyle punkty za inwestycje służące poprawie ochrony środowiska są niejednokrotnie dość kontrowersyjne.
Jak wiadomo, resort rolnictwa przygotował listę inwestycji uznawanych za prośrodowiskowe. Znalazły się na niej pozycje niebudzące wątpliwości co do pozytywnego wpływu na ochronę środowiska – np. płyty obornikowe, silosy na kiszonki, opryskiwacze itp., ale także takie, co do których można mieć wątpliwości – np. system wykrywania rui u krów. Skutek owej listy był taki, że rolnicy zamiast inwestować w to, co faktycznie potrzebują, kupują to, za co można dostać punkty. Czy o to chodziło?