Kiedy pod koniec czerwca ubiegłego roku afrykański pomór świń ASF pojawił się w Republice Czeskiej, tamtejsze służby weterynaryjne wdrożyły bardzo restrykcyjne działania, aby zatrzymać chorobę na niewielkim terenie. Dziś już wiemy, że pomimo wysiłków afrykański pomór świń wymyka się Czechom spod kontroli.
Zaraz po potwierdzeniu
afrykańskiego pomoru świń ASF na terytorium Republiki Czeskiej tamtejsze służby ogrodziły
płotem elektrycznym spory teren, na którym wystąpiła choroba. Rolnicy z okolic
miasta Zlin oraz 10 przyległych gmin otrzymali rekompensaty za niezebrane z tamtego terenu plony, które miały być pożywieniem dla zamkniętych ogrodzeniem dzików. Jednocześnie
zniesiono zakazane prawem łowieckim metody odłowu dzików. Na terenie całego kraju
można strzelać do wszystkich kategorii dzików, bez względu na płeć. można również używać podczas polowań urządzeń noktowizyjnych oraz sztucznego oświetlenia. Za każdego odstrzelonego dzika myśliwi dostają
1000 koron, czyli równowartość 160 zł. W sumie na zapobieganie rozprzestrzeniania się ASF przeznaczono wówczas
15 mln koron. (2,4 mln zł). Okazuje się jednak, że pomimo bardzo sprawnych działań służb przeciw rozprzestrzenianiu się ASF, na które polscy producenci świń patrzyli z nieukrywaną zazdrością
wirus wymyka się spod kontroli. Czeskie służby weterynaryjne poinformowały o
pierwszych potwierdzonych badaniami laboratoryjnymi przypadkach ASF u dzików poza obszarem ogrodzonym. Na przełomie roku znaleziono bowiem 6 dzików oddalonych o 1–2,5 km od ogrodzenia. W ich szczątkach znaleziono wirusa ASF. W sumie w powiecie zlińskim potwierdzono
191 przypadków afrykańskiego pomoru świń u dzików. Czesi informują, że ok.
80-proc. znajdowanych tam dzików było zakażonych ASF. W obszarze zapowietrzonym, ale poza ogrodzeniem znaleziono 79 padłych dzików, z czego 6 było pozytywnych, a reszta ujemna. W innych dzielnicach regionu zlińskiego znaleziono i przebadano 62 dziki.
Wszystkie wyniki były ujemne. aku
