Jan Kubicki utrzymujący stado 15 loch w cyklu zamkniętym oraz 7 opasów stracił połowę z 2 ha kukurydzy. Dziki zniszczyły jego uprawę. Kubicki planował 1,25 ha przeznaczyć na ziarno, a 0,75 na kiszonkę z kukurydzy dla bydła. Niestety, z uprawy niewiele zostało. Musiał zgodzić się na szacowanie strat jak na kiszonkę, bo gdyby poczekał na ziarno, na polu nic by nie zostało i nie miałby paszy dla bydła.
- Myśliwi twierdzą, że dzików nie ma na naszym, terenie. Ale mojego pola nie zniszczył jeden czy dwa dziki, to musiało być porządne stado - rozkłada ręce rolnik.
- Owszem, otrzymałem 4 tys. odszkodowania, ale nie o to tu chodzi. Cały wic polega na tym, że od prawie 8 lat nie robi się wystarczająco dużo, żeby chronić nas, producentów świń przed tą zarazą. Przecież ja muszę jechać na to pole, nieraz zejść z ciągnika, a potem wracam do obejścia, wchodzę do chlewni. Czy jak choroba zawita w te strony, bioasekuracja wystarczy?
Producent sprzedał ostatnie tuczniki za 5,80 zł/kg wbc. To stawki, które nie pokrywają kosztów produkcji. Boi się o swoją przyszłość. Twierdzi, że jak pojawi się w jego okolicy pomór, będzie bankrutem. Kubicki uważa też, że na nic zda się plan bioasekuracji, płot i maty dezynfekcyjne, skoro w lesie i na polach beztrosko hasa nosiciel ASF.
Więcej o problemach w branży piszemy na łamach listopadowego top agrar Polska. Zapraszamy do lektury!
StoryEditor
ASF: Nosiciel hasa na polu
Problem w zwalczaniu ASF tkwi w gospodarowaniu zwierzyną łowną. Od lat nic się nie zmienia. Dziś dziki zabijają produkcję świń i nadal nikt z tym nic nie robi - uważa Jan Kubicki, rolnik z Gościeszyna w pow. żnińskim, któremu dziki stratowały pole kukurydzy.