– Dzisiaj należy stawiać sobie pytanie: nie czy wystąpi u nas ASF, ale kiedy do nas przyjdzie? Niecałe 5 km od naszej granicy, po ukraińskiej stronie, 27 września w stadzie liczącym 5 świń wykryto wirusa. W pierwszej kolejności zagrożone są gminy Cisna i Lutowiska w okolicach Ustrzyk Dolnych. Na szczęście tamtejsze pogłowie świń jest bardzo niskie – ostrzegał lek. Wet. Marek Duch, z–ca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Rzeszowie. Zaostrzono kontrole graniczne na przejściach, próbki padłych dzików jadą do Puław. W 2017 r. w PIW–PIB przebadano 266 próbek padłych dzików i 9 padłych świń.
– Oficjalne dane z Ukrainy mówią, że wystąpiło tam 15 przypadków ASF u dzików i 90 u świń. Trudno ufać tamtym szacunkom, tym bardziej u dzików – wątpił dr Duch. Z nieoficjalnych informacji wynika, że po tamtej stronie granicy występuje mniej dzików ze względu na masowe kłusownictwo. Wirus atakuje drobne, przydomowe hodowle – roznoszony jest najczęściej przez podróżującego człowieka, który w drogę zabiera ze sobą kanapki.
Rzeszowscy delegaci zgadzają się z koniecznością bioasekuracji, ale domagali się radykalnego zwiększenia ich odstrzału. – W mojej gminie wyszacowano rzekomo 200 dzików. Tymczasem tylko w jednej z wiosek widywane jest stado 50–60 dzików. Dziki zaglądają do obórek – mówił jeden z delegatów. – Przy autostradzie, w jednej z dzielnic Rzeszowa na polach są żerowiska watah. Rolnicy ze względu na szkody wyłączyli pola z uprawy. Ja sam zarzuciłem 1,5 ha działkę, bo stale jest buchtowana – deklarował delegat z gminy Rzeszów.
– Zwierzyna łowna przestała u nas być leśną, stała się przydomową, bo żywi się na polach i przydomowych ogródkach – stwierdził inny z rolników.
Delegaci pytali red. A. Sawę o skutki wystąpienia wirusa w woj. lubelskim, szczególnie dla drobniejszych producentów trzody. Przypomnijmy, że na Lubelszczyźnie pomór wystąpił w najbardziej „trzodowych” okolicach regionu, czyli w dawnym woj. bialsko-podlaskim. Byli ciekawi skali szkód łowieckich w Lubelskiem, szacowania szkód, ułożenia sobie współpracy z kołami łowieckimi. Gromko domagali się zwiększenia odstrzałów.
Zwracali uwagę, że na Podkarpaciu, oprócz Bieszczad, w całym regionie występują bardzo liczne zakrzaczenia i zadrzewienia – wymarzone wręcz siedliska dla dzikiej zwierzyny. Podkreślali też, że w miarę dobrze układa się im współpraca z kołami, gdzie myśliwymi są miejscowi, zwłaszcza rolnicy. Oni pilnują odstrzałów. Najgorzej jest w obwodach, gdzie fuzje są własnością przyjezdnych – z dalekich miast, tzw. elitka. Oni nie lubią wracać bez zdobyczy – maksymalnie zagęszczają populację, by za każdym razem wrócić do domu z dziczyzną.
Delegaci apelowali do redakcji "top agrar Polska", by temat szkód łowieckich oraz zwiększenie odstrzału zwierzyny łownej stale umieszczać na naszych łamach. as
StoryEditor
ASF puka na Podkarpacie
Zagrożenie afrykańskim pomorem świń oraz szkody łowieckie zdominowało posiedzenie Rady Powiatowej w Rzeszowie Podkarpackiej Izby Rolniczej. Zbiegło się ono z cyklicznym dyżurem red. Andrzeja Sawy z naszej redakcji, który zajmuje się tematyką prawno-interwencyjną oraz wschodnią i centralną częścią Polski.