
Rolnik twierdzi, że przybyło mu sporo siwych włosów. Nie wiedział, jak się zachować, co robić. Pojechał do powiatowego lekarz weterynarii, któremu opowiedział o zajściu w swojej chlewni. Otrzymał zalecenie mierzenia temperatury zwierzętom. Nie przekraczała ona 39,5°C. Nazajutrz padło jeszcze jedno zwierzę, ale później sytuacja się uspokoiła.
Rolnik twierdzi, że oficjalnie nie został poinformowany, że w jego sąsiedztwie jest ognisko. O podejrzeniu poinformował go w czwartek sąsiad. W piątek potwierdzono u niego wynikami ognisko. Dopiero w poniedziałek wybito mu świnie.
– Po kolejnych kilku dniach przyszedł i do mnie lekarz, ubrał się w odzież jednorazową, wpisał się do rejestru odwiedzających i mierzył temperaturę świniom moim termometrem. Trzykrotnie miałem taką wizytę. Podczas każdej z nich sprawdzał dokumentację, ile świń padło. Następnie pobrano od zwierząt krew. Na szczęście wyniki badań nie potwierdziły pomoru. Jednak kłopot w tym, że przez 40 dni nie mogliśmy przemieszczać zwierząt.
Chcesz dowiedzieć się więcej o tym jak wygląda życie z afrykańskim pomorem świń w sąsiedztwie? Zajrzyj do majowego wydania "top agrar Polska". aku
