
Tańsze bydło z Węgier i Słowacji
– Jako cała branża pracujemy nad rozwiązaniami, które oddalą zagrożenie pryszczycą, jednak nie wszyscy podchodzą do tego równie odpowiedzialnie – przyznaje Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
– W wielu wypadkach sami sobie budujemy zagrożenie. Pomimo tego, że nasza południowa granica jest mocno pilnowana zarówno przez lekarzy weterynarii, jak także przez policję i strażników granicznych, dochodzi do sytuacji, które wynikają z ludzkiej głupoty. Mam tu na myśli niekontrolowany przemyt tanich zwierząt i taniego mięsa z zagranicy. Zawsze znajdzie się ktoś chętny do szybkiego zarobku – zaznacza Różański i dodaje: – Przestrzegam przed tym, ponieważ są to przypadki, które zagrażają nam wszystkim.
Produkujemy mniej, rynek się zamyka
Jacek Strzelecki, prezes Związku Polskie Mięso również jest zdania, że niekontrolowany przewóz zwierząt i mięsa jest niedopuszczalny, zwłaszcza w tak trudnym czasie jak obecnie.
Jednocześnie zwraca uwagę, że chociaż wartość polskiego eksportu rośnie z roku na rok, jednak maleje wolumen.
– Jest to spowodowane warunkami makroekonomicznymi, tj. inflacją czy kursami walut. Ktoś może powiedzieć, że chociaż sprzedajemy mniej, to zarabiamy więcej, ale tak nie jest. W praktyce sprzedajemy wartościowo więcej, ale wolumenowo mniej. To oznacza, że produkujemy dużo mniej, rynek się zamyka – tłumaczy Strzelecki.
500 gospodarstw kasowanych co miesiąc
Jako przykład trudnej sytuacji prezes zarządu Polskiego Mięsa wymienia wieprzowinę, gdzie średnio miesięcznie w Polsce zamyka się ok. 500 gospodarstw hodujących trzodę chlewną.
– Nie ma się z czego cieszyć, ponieważ na skutek ASF zamyka się rodzima hodowla świń. Jednym z wektorów rozprzestrzeniania się wirusa jest niestety człowiek. To pociąga za sobą proces automatyzacji w zakładach mięsnych na świecie. W Chinach automatyzacja produkcji osiągnęła już ok. 80% i praktycznie tylko na linii rozbiorowej w dużych zakładach pracują jeszcze ludzie. W innych częściach produkcji, włącznie z ubojem, za wszystko odpowiadają maszyny – zaznacza Jacek Strzelecki.
– Jeżeli porównamy 2014 rok do 2025, to poziom zatrudnienia w branży mięsnej, a konkretnie w sektorze wieprzowym, znacznie się zmniejszył. Rynek szybko się kurczy, a w przypadku wieprzowiny stajemy się rynkiem podwykonawczym. Jeżeli nie odwrócimy tego trendu, to całkowicie stracimy element ofensywny, czyli eksportowy – ostrzega ekspert.
Wtedy będziemy produkować już tylko na nasze potrzeby, ale o eksporcie na rynki trzecie, a nawet unijne będziemy musieli zapomnieć.
Dziki nadal mają się bardzo dobrze
– ASF jest, ponieważ są dziki, których nie odstrzeliwujemy. Nie panujemy nad tym, co się dzieje – przyznaje Strzelecki. W jego ocenie, rynkiem mięsa w Polsce rządzą dziś epizootia (występowanie zachorowań na jedną z chorób zakaźnych wśród zwierząt).
– Każdego roku jest coraz gorzej, chorób cały czas przybywa. Nawet nie chcę sobie wyobrażać tego gdy ognisko pryszczycy zostanie wykryte w dużym centrum wieprzowym. To będzie prawdziwa katastrofa, eksportowo przestaniemy istnieć – zaznacza Strzelecki.
Krzysztof Zacharuk