Jego gospodarstwo położone jest na terenie nieobjętym jeszcze restrykcjami związanymi z ASF. Jednak choroba jest coraz bliżej. 14 sierpnia br. w oddalonych ok. 50 km Młynarach, w chlewni utrzymującej 8 świń, stwierdzone zostało ognisko. Teren ten jest obecnie w strefie niebieskiej. Strefa żółta, buforowa kończy się niecałe 15 km od zabudowań Zachariasza.
– Miałem chwile zwątpienia. Nawet jedną grupę loch wysłałem po odsadzeniu prosiąt na rzeź, chcąc skończyć z produkcją świń. Jednak przyszło opamiętanie. Jeżeli teraz zakończę produkcję, nigdy już do niej nie wrócę – wspomina producent.
– Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw oraz moich możliwości, postanowiłem przeorganizować produkcję. Gdyby odeszli ludzie, którzy u mnie pracują, na czele z zootechniczką, nie byłbym w stanie skompletować nowej załogi – podkreśla.
Rolnik utrzymujący do niedawna stado ok. 800 loch odchowywał rocznie ok. 22 tys. prosiąt. Większość z nich przeznaczana była na sprzedaż. Zachariasz ma wieloletnich odbiorców warchlaków, dziś jednak wie, że kiedy przyjdzie ASF, mogą się oni wykruszyć.
– Trudny rynek związany ze sprzedażą prosiąt nauczył mnie, że aby mieć stałych klientów, muszę mieć zdrowe świnie. Przez 16 lat udało mi się w budynkach z lat 80. XX w. utrzymywać bardzo wysoki status zdrowotny stada, ponieważ niemal od zawsze restrykcyjnie przestrzegamy zasad bioasekuracji – wyjaśnia Zachariasz, który ma w związku z tym nadzieję, że skoro uniknął innych chorób, przed pomorem też się ustrzeże.
Więcej o tym jak Mirosław Zachariasz planuje przeorganizować produkcję świń oraz o aktualnej sytuacji związanej z ASF przeczytacie w listopadowym wydaniu "top świnie".
Zapraszam do lektur.
Zapraszam do lektur.