Paulina Janusz-Twardowska: Jaką mamy obecnie sytuację epizootyczną związaną z afrykańskim pomorem świń? Gdzie znajduje się epicentrum choroby?
Krzysztof Niemczuk: Niestety w Polsce obserwujemy III falę zachorowań na afrykański pomór świń (ASF) u trzody chlewnej, która rozpoczęła się wraz ze zdiagnozowanym - 7 czerwca br. – ogniskiem, w Krajowym Laboratorium Referencyjnym (KLR), Państwowego Instytutu Weterynaryjnego – Państwowego Instytutu Badawczego (PIWet-PIB) w Puławach. Choroba szerzy się obecnie najintensywniej w rejonie Białej Podlaskiej, głównie w gminach przygranicznych. Od początku występowania ASF w Polsce, tj. od lutego 2014r. do 7 lipca br. na terytorium województw podlaskiego, lubelskiego i mazowieckiego stwierdzono 50 ognisk ASF w gospodarstwach hodowlanych, natomiast nowych ognisk ASF, w ramach tzw. III fali – stwierdzono 27. Odnosząc się do dzików należy stwierdzić, że przypadków ASF mamy w Polsce łącznie 382.
P.J-T: Jakie są główne przyczyny szerzenia się wirusa w Polsce?
K.N.: Ustaliliśmy dwie podstawowe przyczyny powtórnego szerzenia się ASF. Pierwsza z nich to zbyt duża populacja dzików w powiecie bielskim i gminach ościennych zarówno rodzimych, jak i migrujących z Białorusi. Jak powszechnie wiadomo Białoruś jest krajem dotkniętym afrykańskim pomorem świń, natomiast formalnie do tego się nie przyznaje. Działania podejmowane w tym państwie są dla nas i całego świata nieznane. Bezsprzeczny jest jednak fakt, że dziki zakażone wirusem migrują do Polski z Białorusi i że rzeka graniczna czy inne akweny wodne nie są już dla nich żadną barierą. Zwierzęta te przedostają się bez większego problemu do naszego kraju i zakażają nasze rodzime środowisko.
Zatem odstrzał dzików jest jedną z podstaw walki z afrykańskim pomorem świń. Powinien być on wykonywany nie tylko w sposób planowy, cykliczny, ale w systemie ciągłym, bowiem dziki stanowią skuteczny wektor przenoszenia i podtrzymywania wirusa w środowiskach leśnych i przylegających do nich pól, łąk czy innych miejsc, na których pojawiają się rolnicy, hodowcy, którzy w ten sposób mogą nieświadomie przenieść wirusa ASF do budynków inwentarskich, w którym przebywa trzoda chlewna.
Istnieją mocne podejrzenia, że wirus dostał się na teren gospodarstw wraz ze słomą lub zielonką, która zebrana była z pół, uprzednio zbuchtowanych przez dziki. Niestety, taki zakażony materiał może być z łatwością przeniesiony do gospodarstwa ze świeżą zielonką, słomą, a nawet wraz z zanieczyszczeniami na obuwiu. Takie właśnie źródło zakażenia jest bardzo prawdopodobnym wektorem branym pod uwagę w dochodzeniach epizootycznych przeprowadzonych w tym roku, w 15 pierwszych gospodarstwach dotkniętych ASF w ostatnim miesiącu, które były zlokalizowane przy tzw. ścianie lasu.
Druga, to nieprzestrzeganie wszystkich zasad bioasekuracji w gospodarstwach, w których stwierdzono ASF.
P.J-T: Czy możemy już mówić, że polska populacja dzików jest zakażona wirusem ASF i stanowi jego rezerwuar?
K.N: W tym kontekście nie możemy mówić o polskiej populacji dzików, bo w ten sposób można opatrznie zasugerować występowanie ASF w pozostałej części Polski, co jest sprzeczne z rzeczywistością. Precyzując, powinniśmy zatem mówić o populacji dzików żyjących na Podlasiu, części Mazowsza i Lubelszczyzny. Na tym terenie wirus ASF jest rzeczywiście podtrzymywany w populacji tego gatunku zwierząt i tylko ciągły ich odstrzał może ograniczyć ryzyko wprowadzenia wirusa do gospodarstw rolnych na ścianie wschodniej.
P.J-T: Czy oprócz odstrzału dzików i wprowadzenia zasad bioasekuracji w gospodarstwach możemy zrobić coś więcej w walce z ASF?
K.N.: Teraz potrzebna jest przede wszystkim praca u podstaw i informowanie społeczeństwa o zagrożeniu, jakim jest ASF i możliwościach ochrony stad świń przed tym wirusem. Dlatego niebawem, na wniosek PIWet-PIB w Puławach, przy wsparciu MRiRW ruszą w terenie kolejne akcje informacyjne, oprócz już realizowanych przez MRiRW, GIW czy PIWet, tym razem będą to bezpośrednie spotkania z rolnikami prowadzone przez pracowników Ośrodków Doradztwa Rolniczego (ODR). Dzięki nim mamy nadzieje dotrzeć do jak największej liczby osób, w tym przede wszystkim tych którzy zajmują się hodowlą trzody. Przepisy aktów prawnych są właściwe, ciągle dostosowywane do sytuacji epizootycznej, ale nie zawsze są one realizowane w praktyce i to musi się bezwzględnie zmienić.
P.J-T: Zatem wirus ASF zaczyna nas otaczać – mamy go po sąsiedzku na wschodzie i 90 km na południu.
K.N.: Niestety, tak się dzieje, gdybyśmy byli samotną wyspą już dawno uporalibyśmy się z tą chorobą. Tymczasem wirus stale dopływa do nas wraz z dzikami z terytorium Białorusi. Nie bez znaczenia pozostaje też przepływ turystów i pracowników, którzy przejeżdżają przez terytorium naszego kraju ze Wschodu na Zachód Europy. Przykład Czech powinien być dla nas ostrzeżeniem, szczerze mówiąc nie tylko dla nas, pozostałe państwa UE powinny również wykazywać wzmożoną czujność.
P.J-T: Dziękuję za rozmowę.
StoryEditor
Prof. Niemczuk: Dziki są główną przyczyną szerzenia się ASF
Od miesiąca afrykański pomór szaleje nie tylko w populacji dzików, ale również wśród trzody chlewnej na wschodniej ścianie kraju. Mamy już 50 ognisk ASF, z czego 27 wybuchło w tym roku. Prof. Krzysztof Niemczuk, dyrektor PIWet-PIB w Puławach w wywiadzie dla top agrar Polska mówi o trzeciej fali zakażeń afrykańskim pomorem świń i jego podstawowych przyczynach.