StoryEditor

Wspólny wróg rolników i ekologów?

Budząca skrajne emocje nowelizacja przepisów została podpisana przez prezydenta. By walczyć z ASF myśliwi mogą wejść na każde pole i do każdego Parku Narodowego czy lasu. A za przeszkodzenie im w polowaniu grozi grzywna.
05.01.2018., 15:01h
Na takie rozwiązanie zgodzili się nie tylko zwolennicy ministra Szyszki. Poza posłami PiS, “za” byli wszyscy obecni posłowie (433 osoby), czyli również cała opozycja. Już 28 grudnia 2017 r. ustawa (tzw. III specustawa o ASF) trafiła pod długopis prezydenta Andrzeja Dudy. I stało się to, czego od wielu lat chcieli myśliwi z PZŁ, a co wcześniej nie było możliwe. Teraz polowania mogą odbywać się także na terenach Parków Narodowych, a każdy, kto przeszkodzi w polowaniu (ekolog, pracujący rolnik, zwykły turysta lub grzybiarz w lesie) będzie podlegał grzywnie.

Ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt – ta nazwa brzmi, jakby ministrowi Szyszce zależało na zatrzymaniu groźnej epidemii ASF. Czy myśliwi naprawdę będą wybawicielami krajowej branży wieprzowej? Akcja szyta jest grubymi nićmi...

Dużo zwierzyny, żadnego ASF


Wyobraźmy sobie Park Narodowy lub rezerwat. A w nim wiele spokojnie żyjących gatunków, ekosystem w równowadze. Dodajmy, że w wielu z nich afrykański pomór świń nigdy się nie pojawił. Ale teraz wejdą tam myśliwi – co więcej, z psami. Ekologów szczególnie bulwersuje przypadek Magurskiego Parku Narodowego. Tam, jak podaje wiele organizacji proekologicznych, Marian Stój, dyrektor parku, zezwolił na polowania zbiorowe z dochodzeniem postrzałków z psami. To wszystko, żeby zredukować populację dzika. Problem polega na tym, że żadnego przypadku ASF tam nie było.

Zatem w miejscu, gdzie nie ma choroby, są za to wilki, rysie i niedźwiedzie, jest pełne przyzwolenie na polowania.

Według “Zbioru zasad etyki, tradycji i zwyczajów łowieckich” myśliwy “wykonując polowanie i inne czynności związane z gospodarką łowiecką wykazuje dbałość o środowisko przyrodnicze i równowagę ekologiczną”. W tym przypadku wygląda to inaczej.

Winni rolnicy czy myśliwi?


W związku z przypadkami nielegalnego handlu żywcem i transportem zwierząt niezgodnym z przepisami rolnicy są postrzegani jako współwinni rozprzestrzenianiu się wirusa ASF. Bo często odległości między przypadkami sugerowały, że epidemia przeniesiona została na dziki – ale prawdopodobnie przez auta.

Myśliwi mają więc argumenty, że winić należy rolników, ale im samym daleko od niewinności. Jak twierdzą naukowcy, odstrzał z 2015 roku w Puszczy Białowieskiej doprowadził do tak ogromnego spadku populacji polskiego dzika, że w jego miejsce wszedł inny – z Białorusi. W tym wypadku intensywne polowania przyniosły odwrotny skutek.

Co więcej, myśliwi będą mogli ingerować w żywienie zwierząt dziko żyjących. W 2016 r. PZŁ przeznaczył 23 miliony złotych na karmę w lasach. Nęcenie zwierząt może mieć jednak opłakane skutki. Według Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności dokarmianie dzikich zwierząt może wpłynąć na zagęszczenie ich na jednym terenie, co jak wiemy prowadzi do szybszego rozprzestrzeniania chorób. Poza tym dzięki dostępowi do takiej paszy liczba dzików wzrośnie – a to nie pomoże ani w walce z ASF, ani nie uchroni pól rolników przed wizytami nieproszonych gości.

Szyszko przeczy sam sobie


We wszystkich parkach narodowych w Polsce populacja dzika została ustalona na poziomie 0,5 sztuki na kilometr kwadratowy. Jeśli będzie ich mniej, zostanie zachwiana ochrona i samoregulacja lasu. Dlaczego? Dziki buchtują, czyli spulchniają glebę lasu. Poza tym przenoszą nasiona roślin i dbają o stan sanitarny ekosystemu, w którym żyją. Nie ma żadnych podstaw by sądzić, że redukcja populacji w samych rezerwatach wpłynie na zatrzymanie epidemii.

Sam minister Szyszko w połowie sierpnia 2017 roku potwierdził na łamach “Naszego Dziennika”, że jego decyzje nie działają na korzyść rolników ani ekologów, a jedynie myśliwych: “Polscy myśliwi zrobią wszystko, żeby wykonać redukcję dzika. Nie złagodzi to jednak problemu i ASF będzie coraz bardziej opanowywał teren naszej Ojczyzny” mówił minister. Co więcej, według niego “Winy nie ponosi dzik, gdyż nie widziano, aby dzik przychodził do chlewni i zarażał w ten sposób świnie”.

Szacuje się, że redukcja dzików na Podlasiu kosztowała ponad 12 mln zł z pieniędzy podatników. Koła nie mają funduszy na odszkodowania dla rolników, ale każdy myśliwy za dzika dostanie nieopodatkowane 200 złotych. Trudno zatem nie łączyć odstrzału z zyskiem. Nie dla rolników.

Kary za przeszkadzanie


W końcu lobby myśliwskiemu udało się także wprowadzić inny zapis do ustawy. W poprzedniej wersji grzywnę otrzymywali ci, którzy niszczyli legowiska, polowali nielegalnie itp. Teraz dodano do artykułu punkt ósmy “Kto umyślnie utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania – podlega karze grzywny”. W takim przypadku utrudnianie polowania jest wykroczeniem. Ustawa nie precyzuje, czy chodzi tylko o las. Co zatem z rolnikami, którzy będą wykonywali prace w polu, a grupa myśliwych z psami będzie przemieszczała się po tym samym terenie, wchodzącym w skład obwodu łowieckiego?

Co więcej, koła łowieckie muszą informować lokalne władze tylko o polowaniach zbiorowych, polowania indywidualne nie mają obowiązku zgłoszenia. Proponowano, by taka ewidencja się pojawiła – chociażby w internecie. Bezskutecznie. Posłowie odrzucili wniosek. To samo dotyczy propozycji, by polowania odbywały się dalej niż 100 metrów od budynków mieszkalnych – nadal można strzelać tak blisko. al
Aneta Lewandowska
Autor Artykułu:Aneta Lewandowska Redaktorka portalu topagrar.com, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
12. listopad 2024 07:52