Hodowcy z czerwonej strefy od ubiegłego wtorku, 16 lutego, znów nie mają gdzie sprzedać świń. Zakład, który wstrzymał skup tłumaczy, że wymusili to na nim odbiorcy.
- Sklepy i hurtownie nie chcą odbierać od nas towaru z obszaru objętego ograniczeniami. Wymagają deklaracji, że mięso nie pochodzi z czerwonej strefy. Nie wiemy, ile taka sytuacja potrwa ale jest nadzieja, że niedługo znów będziemy skupować świnie – tłumaczy kierownik skupu.
Na razie nie wiadomo, kiedy to może nastąpić.
Rolnicy mają związane ręce. Ci, którzy produkują tuczniki w cyklu otwartym i zdążyli sprzedać świnie przed wstrzymaniem skupu, mają problemy ze wstawieniem warchlaka, ponieważ firmy nie chcą finansować nowych rzutów. Chlewnie stoją puste i nie zarabiają na siebie. Ci, którzy nie zdążyli sprzedać świń, są w tragicznej sytuacji. Świnie przerastają, a w chlewniach robi się coraz bardziej tłoczno.
- Nasze chlewnie nie są z gumy. Maciory się proszą, prosiąt przybywa, a tuczniki blokują miejsce. Jeśli taka sytuacja potrwa jeszcze dwa tygodnie, to jedynym rozwiązaniem będzie wygonienie świń do lasu! – tłumaczy anonimowy rozmówca.
Rolnicy domagają się interwencji ze strony rządzących. Bożena Jelska-Jaroś, producent świń z czerwonej strefy i prezes Podlaskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej, ma się dziś spotkać w tej sprawie z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem. kp
Fot. Piotrowska