Mleko się rozlało, afrykański pomór świń przekroczył Wisłę, a przypadki choroby u dzików pączkują wokół stolicy. Czy wiadomo, jak ASF przeskoczył o ponad 100 km w głąb kraju?
- Krzysztof Jażdżewski: Wirus ASF na pewno nie dotarł pod Warszawę za sprawą dzików. W toku postępowania epizootycznego prawdopodobną hipotezą jest to, że dostał się tam wraz z pożywieniem, najprawdopodobniej przywiezionym przez obywateli innych państw. Choroba pojawiła się na terenie powiatu, w którym znaczną liczbę mieszkańców stanowią emigranci zarobkowi ze wschodu Europy.
Skoro wirus pojawił się wśród dzików, to już niebawem będzie też w chlewniach, tak jak na wschodzie naszego kraju.
- K.J.: Ten scenariusz może się odwlec w czasie. Jest zima, a więc okres, w którym nie wykonuje się prac polowych. Rolnicy nie zwożą do gospodarstw świeżej zielonki czy słomy. Aktywność ludzka również w lasach jest ograniczona, zatem w najbliższych miesiącach zagrożenie przeniesienia wirusa z lasu czy pola do gospodarstw jest mniejsze. Poza tym na zachodzie woj. mazowieckiego, w powiatach objętych strefami ASF jest znacznie mniej chlewni niż np. w powiecie...