
Historia firmy sięga 1988 roku, a początki w Polsce datowane są na rok 1993. Jak w rozmowie z „top agrar Polska” wspomina Leszek Ksobiech, prezes firmy Cid Lines, wszystko zaczęło się od skromnego magazynu w… starej stodole wynajmowanego od Instytutu Zootechniki w Zakrzewie k. Poznania. Piętnaście lat temu, gdy obecny prezes związał się z firmą – pracowało w niej 7 osób. Dziś zatrudnienie znajduje tu łącznie 54 pracowników.
Firma Cid Lines za sprawą swoich produktów (w ofercie jest ok. 1 tys. rodzajów) na co dzień walczy z różnego rodzaju drobnoustrojami i patogenami, które mogą być przyczyną chorób ze względu na ich obecność w środowisku. Wspomniane produkty są dedykowane dla szeroko rozumianego przemysłu spożywczego – na każdym etapie produkcji. Począwszy od hodowli zwierząt, poprzez przetwórstwo i gastronomię.
Każdego dnia fabrykę w Belgii opuszcza 14 samochodów ciężarowych o masie 20 ton. Produkty, które wiozą trafiają do 96 krajów na 5 różnych kontynentach.
Jak walka z drobnoustrojami wyglądała kiedyś, a jak wygląda dziś – pytamy Leszka Ksobiecha, prezesa Cid Lines w Polsce. – Zmieniło się bardzo dużo, przede wszystkim ze względu na większą wydajność mleczną krów. Kilkanaście lata temu krowa dawała 2–5 tys. litrów mleka rocznie. Wówczas problem podwyższonej liczby komórek somatycznych, a co za tym idzie zapaleń wymienia, praktycznie nie istniał. Praca genetyczna i związana z nią dużo większa efektywność produkcji – tj. 10–13 tys. litrów mleka/rok – przyczyniły się do stworzenia swego rodzaju maszyn do produkcji mleka, ale konsekwencją tego jest mniej odporny organizm – mówi Ksobiech.
Jak zaznacza prezes Ksobiech, jednym z ważnych działów firmy jest program kontroli mastitis. W ramach niego na danej fermie analizowane są przyczyny problemów, tworzony jest raport i program naprawczy. – Aktualnie mamy pod opieką grubo ponad 100 dużych ferm bydła mlecznego, w których sytuacja analizowana jest na bieżąco, tak by możliwa była szybka reakcja w przypadku potencjalnych kłopotów zdrowotnych krów – mówi Ksobiech, zaznaczając że jeszcze kilka lat temu hodowcy bardzo nieufnie podchodzili do higieny doju, a dziś wręcz oczekują od firmy wsparcia w tym zakresie.
To konieczność, tym bardziej że jest coraz większy nacisk na ograniczenie zużycia antybiotyków. Trzeba będzie w większym stopniu postawić na profilaktykę i dobrostan. mj
Fot. Jajor