Wzrost cen spowodował, że rolnicy uwierzyli, że to dopiero początek więc wstrzymali sprzedaż mimo, że łagodna zima w tym roku nie przeszkadza w dostawach bydła do punktów skupu. Efekt może być taki, że w momencie gdy ubojnie i przetwórcy uzupełnią zapasy, nie będą chcieli więcej płacić za bydło, a przy umiarkowanym popycie eksportowym i nikłym krajowym spożyciu zdecydują się wręcz na obniżki. Te z kolei mogą spowodować wzmożony ruch w punktach skupu.
Taki scenariusz, jak przyznaje nasz informator jest bardzo prawdopodobny. Jednak cały czas branża oczekuje na większe zainteresowanie polską wołowina ze strony importerów. Mięso znad Wisły jest cały czas zdecydowanie (o ok. 20%) tańsze niż na Zachodzie Europy. Pod koniec ubiegłego roku wprawdzie pojawiły się nieco większe zamówienia z krajów Bliskiego Wschodu (głownie z Turcji), jednak na razie nie ma to przełożenia na znaczący wzrost sprzedaży w tamtym kierunku. Możliwe zatem, że już niebawem ceny żywca wołowego wrócą do poziomu z końcówki ubiegłego roku, aczkolwiek nie jest to pewne. Wiele bowiem zależy od kursów walut – i nie chodzi tylko o złotówkę, ale także, a może przede wszystkim o euro w stosu...