Południowa część Nowej Zelandii tak jak i cały kraj słynie z rolnictwa. Dobrostan zwierząt traktowany jest tam bardzo poważnie, nic więc dziwnego, że sąd ukarał jedną z firm mandatem w wysokości 60 tysięcy nowozelandzkich dolarów (około 160 tysięcy złotych) po tym jak stwierdził zasadność wielu zarzutów, w tym zlekceważenie podstawowych zasad utrzymywania bydła, które doprowadziło do ubicia 193 krów.
Według nowozelandzkiego ministerstwa rolnictwa spółka Castlerock Dairies Limited i dwóch menedżerów prowadzących dwa gospodarstwa dla spółki było winnymi wszystkich ośmiu zarzutów postawionych na podstawie tamtejszej Ustawy o Dobrostanie Zwierząt.
Gospodarstwa zlokalizowane są w regionie Invercargill, w południowej części kraju. Jednym z nich zarządzał 41-letni Jared Matthews, drugim 44-letni Dean McMillan. Każdy z nich miał pod opieką 700 hektarów ziemi i 2 000 krów. Obydwaj zostali ukarani mandatami w wysokości 10 tysięcy dolarów i 275 godzinami prac społecznych. Karę pieniężną dostała też spółka, której byli pracownikami.
Niedopatrzenie, zaniedbanie czy okrucieństwo?
Zarzuty wniosło samo ministerstwo rolnictwa w 2015 roku, kiedy stwierdzono nadużycia na fermach mlecznych.
Wykroczenie obejmowało zły stan dróg przepędowych dla krów z pastwiska do dojarni. Według przepisów, droga powinna mieć stałe podłoże, co ma zapobiegać kulawiźnie. W tym przypadku ścieżka daleko odbiegała od normy. Nie zawsze udaje się utrzymać przepędy na wysokim poziomie czystości, szczególnie te, które są zlokalizowane pod gołym niebem. Jednak bagatelizowanie problemu może skończyć się bardzo źle, szczególnie dla zwierząt.
Pod dotarciu na gospodarstwa służby stwierdziły, że drogi dla krów nie tylko są zaniedbane, ale błoto wymieszane z odchodami sięga po kolana.
Jeden z pracowników ministerstwa stwierdził później, że krowy, które były kulawe na tych fermach są w tak złym stanie, że nie nadają się do leczenia.
Jak grochem o ścianę
Mimo nakazów i ostrzeżeń ze strony władz, stan alejek nie poprawił się przez kolejne dwa lata. Służby stwierdziły ze zgrozą, że zwierzętom, które mają problemy z racicami, droga przez błoto z pastwiska do dojarni zajmowała nawet trzy godziny.
W czasie takiej wędrówki stan okaleczonych krów znacznie się pogarszał, ale zarządzający gospodarstwami nie zrobili nic, by temu zapobiec.
Czternastu weterynarzy pracowało ze stadem przez kilka tygodni na obu gospodarstwach. Mimo wytężonej pracy, konieczna była eutanazja 193 krów, które były niemożliwe do wyleczenia przez rozległe urazy kończyn i zły stan ogólny. Poza tym 761 innych zwierząt wymagało interwencji weterynaryjnej.
U kilku krów przeprowadzono powtórną dekornizację ze względu na wrastanie rogów, co także było efektem zaniedbania menedżerów stad.
Weterynarze, którzy przybyli na miejsce opisali widok jako “niepokojący”, “poza zrozumieniem” i “najgorszy przypadek zaniedbania widziany kiedykolwiek”.
Nowozelandzkie ministerstwo rolnictwa niepokoi fakt, że takie lekceważenie przepisów dobrostanu może zaszkodzić całemu sektorowi mleczarstwa w kraju. Raporty resortu potwierdzają, że takie przypadki to rzadkość w Nowej Zelandii, dlatego sprawa wstrząsnęła mleczarzami.
Według amerykańskiego departamentu rolnictwa, Nowa Zelandia pobije w 2017 r. poprzedni rekord z 2014 r. i wyprodukuje 21,9 milionów ton mleka.
Czy i w Polsce takie gospodarstwo byłoby jednym z niewielu przypadków? A może coś takie zdarza się często, ale problem jest bagatelizowany? Warto przekalkulować, czy zaoszczędzone na porządnej drodze przepędowej pieniądze nie trafią na leczenie kulawizn.
al na podst. Dairy Herd
Czytaj także jak rozpoznać chorobę racic u bydła?
al na podst. Dairy Herd
Czytaj także jak rozpoznać chorobę racic u bydła?