– Krowa to nie zwierzę. Jeśli ktoś nie oszczędzi krowy, rząd nie oszczędzi jego – to słowa ministra sprawiedliwości stanu Gudżarat (Indie zachodnie). Wcześniej kara dla zabójców krów przewidywała siedem lat więzienia. Teraz uznano, że to za mało i wprowadzono dożywocie. Nie można także przewozić krów na rzeź – za to grozi kara 10 lat więzienia ale równie dobrze kierowca przyłapany na gorącym uczynku (przewozie bydła) może spotkać kara śmierci ze strony ochotniczego patrolu tropiącego tego typu „przestępstwa”.
Tak ostre restrykcje to efekt dojścia do władzy partii związanej dawniej z religijną ekstremą. Samozwańczy praw krów słysząc wypowiedzi polityków czują się bezkarni i uprawnieni do linczów i gróźb. Świecka konstytucja Indii nakazuje rządowi chronić krowy, lecz sankcje pozostają w gestii poszczególnych stanów. W większości zabijanie krów jest zakazane i zagrożone karą od kilku miesięcy do kilku lat więzienia.
Paradoksalnie Indie były do niedawna największym eksporterem wołowiny na świecie. Sprzedają jednak głównie mięso „nieświętych” bawołów.