Procedury chronią ludzi
Jak czytamy w oświadczeniu Grzegorza Pieńkosza, dyrektora zakładu McKeen-Beef SH, firma poważnie traktuje każdy zgłoszony sygnał o możliwych nieprawidłowościach i dokładnie przeanalizowała nagranie opublikowane przez Fundację. Według Pieńkosza, sposób zaprezentowania materiału filmowego ma na celu wzbudzenie skrajnych emocji bez zachowania rzeczywistych proporcji zaprezentowanych zdarzeń.Zaraz potem przedstawiciel McKeen-Beef SH odnosi się do poszczególnych scen w oparciu o obowiązujące przepisy regulujące rozładunek zwierząt trafiających do ubojni, zwracając uwagę, że procedury postępowania chronią ludzi, którzy wykonują czynności przy jednoczesnym zapewnianiu odpowiedniego traktowania zwierząt. Regulacje te przewidują stosowanie różnego stopnia presji mającej sprowokować ruch zwierzęcia o wadze 700–900 kg.
W oświadczeniu czytamy też, że czynności takie jak uderzanie klepakiem, użycie poganiacza elektrycznego czy plastikowej pałki nie jest zabronione i nie nosi znamion znęcania się nad zwierzętami ani tym bardziej działania bezprawnego. Stąd, zobrazowane na filmie metody przeganiania bydła są w zdecydowanej większości zgodne z obowiązującymi przepisami i procedurami. Z kolei przypadki naganne będą wyjaśniane do wyciągnięcia konsekwencji włącznie. Co więcej, przedstawiony materiał nie może być określany jako znęcanie się nad zwierzętami, gdyż termin ten oznacza celowe zadawanie bólu z pobudek niższych a nie działania towarzyszące rozładunkowi zwierząt dokonywane, w istocie rzeczy, z przyczyn bytowych człowieka.
Pieńkosz zwraca też uwagę na fakt, że w rozładunku zwierząt biorą (w przeważającej mierze), udział pracownicy dostawców zewnętrznych jak i osoby zatrudnione bezpośrednio przez firmę. Z przeprowadzonej analizy filmu wynika, że za większość zaobserwowanych przypadków nadużyć odpowiadają pracownicy dostawców i jak zapowiada, McKeen-Beef SH będzie działała według procedur, tak żeby wyeliminować takie zachowania.
Niespełna rok po Kalinowie
Nagranie z wielkopolskiego zakładu wyszło na jaw po niespełna roku, kiedy to przez wiele tygodni media żyły inną aferą związaną z nielegalnym ubojem bydła w Kalinowie (woj. mazowieckie). Rozpętała ona burzę, w której na drugim planie znaleźli się hodowcy bydła i problem, z którym borykają się na co dzień. Bardzo duże wahania cen na rynku i stawki – nierzadko poniżej progu opłacalności – sprawiają, że produkcja wołowiny w naszym kraju nie tylko często nie przynosi zysku, ale wręcz w niektórych gospodarstwach generuje straty. Pozostaje też problem upadków i urazów zwierząt, które znacznie obciążają produkcję, a przepisy w zakresie postępowania w takich przypadkach w celu zachowania wartości rzeźnej nadal się nie zmieniły.Postulaty RSW
W odpowiedzi na wówczas stawiane zarzuty negujące bezpieczeństwo polskiej wołowiny, a także piętnujące nieodpowiednie postępowanie ze zwierzętami przed i podczas uboju, reprezentujący branżę Rada Sektora Wołowiny (RSW; składa się z 6 różnych organizacji branżowych) przy współudziale PFHBiPM wysunęła kilka postulatów. Najważniejsze z nich to:- możliwość uboju przez rolnika bydła pourazowego nie tylko do wieku 6 miesięcy, ale i starszego;
- możliwość wykorzystania mięsa na własne potrzeby;
- konieczność powstania większej liczby rzeźni dokonujących uboju z konieczności, w tym mobilnych;
- zwrot kosztów uśmiercenia sztuk chorych oraz rekompensata wartości rynkowej takich sztuk;
- wprowadzeniem całodobowego monitoringu w ubojniach (wyładunku, uboju i klasyfikacji półtusz);
- dostęp do zaplombowanego monitoringu miałyby mieć służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności oraz organy ścigania;
- monitoring samochodów służących do transportu zwierząt oraz zwiększenie zakresu ich kontroli przez ITD oraz zakaz wykonywania działalności przez 2 lata w przypadku naruszenia prawa;
- zmianę przepisów w zakresie wymagań kwalifikacyjnych osób, które mogą wykonać ubój z konieczności poza rzeźnią;
- wprowadzenie obowiązku posiadania księgi leczenia zwierząt oraz centralnego rejestru z historią zabiegów i terapii;
- wprowadzenie dobrowolnego ubezpieczenia zwierząt od ryzyka padnięcia i uboju z konieczności, których przyczyną są wypadki.
Projekt ustawy
W toku dyskusji Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi opracowało kilka miesięcy temu projekt ustawy o wzmocnieniu nadzoru nad ubojem zwierząt. Dokument przewiduje m.in. nałożenie na rzeźnie obowiązku nagrywania obrazu (z wyłączeniem „małych rzeźni”) oraz wykorzystanie w większym stopniu do nadzoru nad ubojem zwierząt etatowych pracowników IW. Planowane jest też rozszerzenie nadzoru nad obrotem i ilością stosowanych leków. Ustawodawca przewiduje również wprowadzenie zasad postępowania z paszportami i kolczykami zwierząt poddawanych ubojowi. Chodzi głównie o ograniczenie ich powtórnego wykorzystania.– Jako sektor wołowiny cały czas stoimy na stanowisku, że należy wcielić w życie przepisy wprowadzające monitoring w ubojniach, a także podczas transportu zwierząt. Mamy precyzyjne przepisy prawa i jeśli ktoś ich nie przestrzega to są odpowiednie organy, które mogą to zweryfikować – komentuje Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego w rozmowie z "top agrar Polska".
Odnosząc się do nagrania opublikowanego przez Fundację Viva na jej profilu na Facebook
– Sposób przedstawienia nagrania – kontynuuje pokazuje, że jego autorzy nie do końca wiedzą, jak w rzeczywistości wygląda praca z bydłem. Poproszenie zwierzęcia, żeby przeszło z jednego pomieszczenia do drugiego nie zawsze jest łatwe i wykręcanie ogona w niektórych przypadkach może być uzasadnione. W materiale wideo nie widać natomiast łamania ogona, o którym mówią przedstawiciele Fundacji Viva!
opr. mj
Zdjęcie poglądowe