Polska jest krajem uznanym za wolny od gruźlicy bydła. Jednak coraz częściej pojawiają się sygnały, że choroba nadal stanowi duże zagrożenie. Niestety od 2009 r. stada są badane rzadziej, w związku z czym gruźlica ma większe możliwości rozprzestrzeniania się pomiędzy zwierzętami.
– Po otrzymaniu przez Polskę w 2009 r. statusu kraju wolnego od gruźlicy bydła, zmieniono zapis dotyczący przeprowadzania badań urzędowych. Zgodnie z przyjętą procedurą (Instrukcja Głównego Lekarza Weterynarii Nr GIWpr-02010-8/2016 z dnia 8 lutego 2016 r.), w celu kontroli występowania gruźlicy bydła corocznie tuberkulinizacją śródskórną obejmuje się 1/5 stad bydła, a nie tak jak to było wcześniej, czyli 1/3. Zastosowanie 5 letniej przerwy pomiędzy jednym badaniem urzędowym, a kolejnym skutkuje bez wątpienia pewnymi oszczędnościami, jednakże powoduje także szereg niekorzystnych i niepokojących faktów – tłumaczy Monika Krajewska-Wędzina z Zakładu Mikrobiologii Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
Gruźlica jest chorobą zwalczaną z urzędu, więc jeżeli test tuberkulinowy okaże się pozytywny, bydło takie należy bezzwłocznie wyeliminować ze stada. Pod Kaliszem na przykład PLW zdecydował o likwidacji całego stada. Problem narasta, a powodów upatruje się w zbyt małej liczbie lekarzy weterynarii.
– Jest to m.in. wzrost z roku na rok liczby zwierząt eliminowanych z jednego ogniska gruźlicy wskutek dodatnich wyników testów tuberkulinowych. W 2012 r. było to średnio nieco ponad 7 zwierząt z jednego stada, zaś w 2015 r. już ponad 12. W 2017 r. mieliśmy w Polsce 15 ognisk gruźlicy u bydła, a liczba zwierząt eliminowanych ze stada w dwóch ogniskach wynosiła 25 sztuk bydła. Do końca września 2018 r. zanotowano 9 ognisk gruźlicy z czego największe liczyło 127 sztuk zlikwidowanego bydła w jednym stadzie – tłumaczy Monika Krajewska-Wędzina.
Jak podkreśla specjalistka jednocześnie zaobserwowano u eliminowanych zwierząt znaczne zaawansowanie choroby, świadczące o późnym uogólnieniu procesu i rozległymi zmianami zlokalizowanymi poza układem oddechowym, np. w wątrobie.
Ponadto w roku 2015 oraz i półroczu 2016 r. mieliśmy do czynienia z coraz częstszymi przypadkami wychwycenia chorych zwierząt w czasie przypadkowego uboju w rzeźniach, nie zaś wskutek planowanej akcji tuberkulinowej. Fakty te świadczą niezbicie o tym, że 5 letni okres pomiędzy jednym badaniem a kolejnym badaniem tych samych zwierząt może okazywać się zbyt długi.
dkol/ Monika Krajewska-Wędzina, Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach
Fot. Kolasińska
StoryEditor
Gruźlica bydła – 9 ognisk w 2018 r.!
Coraz więcej ognisk, a w nich większa liczba chorych zwierząt. Gdzie szukać przyczyn?