StoryEditor

Jerzy Wierzbicki: Dobrze gdyby powiedzenie „Polak mądry po szkodzie” nabrało nowego znaczenia

– Wszyscy uczestnicy rynku powinni mieć świadomość, że bez zachowania odpowiedniej czujności i samokontroli będzie jedynie kwestią czasu, kiedy "afera leżakowa" zdarzy się ponownie – mówi Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
18.12.2019., 10:12h
Po aferze leżakowej powstał projekt ustawy o rzeźniach rolniczych. Jak go pan ocenia?
Jerzy Wierzbicki: Sprawy toczą się we właściwym kierunku,  a tempo zmian determinuje miedzy innymi konieczność notyfikacji projektowanych przepisów. Uważam jednak, że rzeźnie o małej zdolności produkcyjnej to właściwe rozwiązanie, bo spełniony zostanie nasz postulat o zagęszczeniu w obrębie kraju ubojni, które będą mogły wykonywać tzw. ubój z konieczności. To alternatywne rozwiązanie do proponowanych przez Radę Sektora Wołowiny rzeźni mobilnych, które miały za zadanie skrócić odległość między niemogącym się poruszać o własnych siłach zwierzęciem a rzeźnikiem. Po drugie – propozycja ułatwia handel bezpośredni, a więc rolnicy, którzy mają bydło, a chcieliby sprzedawać własne mięso – będą mogli robić to łatwiej, bo dziś trudno jest im poradzić sobie z dystansem nierzadko ok. 150–200 km do rzeźni.

Z drugiej strony projekt w wielu kwestiach nie jest precyzyjny…
J.W.: Założenie jest takie, żeby rolnik mógł łatwo uruchomić swoją rzeźnię, tj. niewielkim nakładem kosztów. Nie oczekujemy jednak, że ustawa od nowa zdefiniuje cały porządek prawny dotyczący uboju zwierząt wyłącznie na potrzeby rzeźni rolniczych. Z drugiej jednak strony wymogi dotyczące bezpieczeństwa żywności nie powinny być tożsame w przypadku rzeźni rolniczych i zakładów przemysłowych, ze względu na mniejsze ryzyko. Ubój zwierząt i rozbiór mięsa nie wymaga kosmicznej wiedzy. Uboje w gospodarstwach, rozbiór mięsa i jego przetwarzanie były prowadzone od pokoleń i dobrzej, że sprowadza się te sprawę do właściwych proporcji.

Tylko czy to wystarczy, by żywność była bezpieczna?
J.W.: Lokalne łańcuchy dostaw, gdzie sprzedaje się produkt od hodowcy wprost do okolicznych sklepów dobrze sprawdzają się w większości krajów UE i niepotrzebne są w ich przypadku żadne systemy jakości czy certyfikaty. W małych społecznościach ludzie się znają i współpraca odbywa się na zasadzie zaufania, dlatego nie widzę tu zagrożeń. Co do bezpieczeństwa w kontekście afery leżakowej, sytuacja którą pokazali dziennikarze w telewizji, już nie ma miejsca w Polsce. Niemniej wszyscy uczestnicy rynku powinni mieć świadomość, że bez zachowania odpowiedniej czujności i samokontroli będzie jedynie kwestią czasu, kiedy taka sytuacja zdarzy się ponownie. Dobrze gdyby w tym wypadku powiedzenie „Polak mądry po szkodzie” nabrało nowego znaczenia.

Więcej o wyzwaniach w sektorze produkcji wołowiny piszemy w najnowszym, styczniowym wydaniu dodatku specjalnego „top bydło”.

mj
Marcin Jajor
Autor Artykułu:Marcin Jajor

redaktor działu top bydło i topagrar.pl, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mlecznego i mięsnego

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. listopad 2024 04:30