Piotr Szerfenberg wraz z żoną i synami – Patrykiem i Łukaszem, gospodarujący w Pyszczynku pod Gnieznem rok temu postawili wszystko na jedną kartę.
– Kiedy cena żywca wieprzowego spadła do 3,3 zł/kg powiedzieliśmy dość. Zapadła decyzja, że powiększamy stado mięsne, a likwidujemy świnie. Obecna sytuacja – niepewne ceny ze względu na zagrożenie ASF sprawiła, że dziś wiemy, że poszliśmy w dobrym kierunku – wyjaśnia Patryk Szerfenberg. Początki hodowli w Pyszczynku sięgają roku 2003 roku. Wtedy ojciec naszego rozmówcy sprowadził pierwsze 11 jałówek wysokocielnych linii francuskiej. Zdecydowali się na rasę limousine ze względu na łatwość porodów, żywotność cieląt, szybkie adaptowanie się do warunków środowiska oraz dobre wykorzystanie nawet słabszej paszy.
Skomplikowany płodozmian: Gospodarstwo liczy 185 ha gruntów ornych. – Cena ziemi jest teraz zaporowa, głównie ze względu na bliskość miasta – za 1 ha trzeba zapłacić 60–80 tys. zł. Tak naprawdę spokojnie moglibyśmy się utrzymać tylko z produkcji roślinnej, ale słabsze – mozaikowe ziemie potrzebują obornika – stąd decyzja, by likwidując świnie, powiększyć stado bydła – w zeszłym roku dokupiłem 16 jałowic francuskiego pochodzenia, tworząc drugie stado z odrębną genetyką – wyjaśnia hodowca.
Na 185 ha Szerfenbergowie uprawiają – rzepak (80 ha), pszenicę (30 ha), pszenżyto (30 ha), kukurydzę (40 ha) i lucernę (4 ha). TUZ zajmują tylko 1 ha i w całości przeznaczone są na siano dla cieląt. Co 2–3 lata gospodarz podsiewa TUZ, by siano było najlepszej jakości. – Oczywiście, że marzyło nam się pastwisko, chociażby tylko dla mamek z cielętami; jednak ziemia w okolicy jest za droga i nie mogliśmy pozwolić sobie na taką rozrzutność – podkreśla rolnik.
Na 12 ha przeznaczonych pod kukurydzę w kolejnym roku, po zbiorze pszenicy, na początku sierpnia hodowca sieje mieszankę życicy westerwoldzkiej (6 ha) i żyto (6 ha) – obie odmiany poplonowe. Pierwszy (i najczęściej jedyny w pierwszym roku) pokos jest we wrześniu, czasem uda się, tak jak w tym roku, zebrać przed zimą na początku listopada drugi pokos. Kolejny jest wiosną następnego roku i w to miejsce w maju przychodzi kukurydza. W ten sposób wraz z pokosami zebranymi z 4 ha lucernika hodowca zabezpiecza całą sianokiszonkę dla wszystkich grup żywieniowych.
Więcej o hodowli Szerfenbergów w grudniowym numrze TB.