Od wielu lat mleczarnia Turek nadwyżkę mleka transportowała do spółki-córki – mleczarni w Pasłęku. Obecnie właściciel zmienił strategię dotyczącą tego zakładu – wyjaśniał na spotkaniu z hodowcami Szymon Babiński, dyrektor skupu mleczarni Turek.
Zakład w Turku znany jest z produkcji serów pleśniowych, których spożycie utrzymuje się na w miarę stałym poziomie. W tym sektorze trudno liczyć na gwałtowna dynamikę wzrostu.
Hodowcy o decyzji władz mleczarni dowiedzieli się pod koniec 2023 r. w dość niefortunnym momencie – na dzień przed wigilią świąt. Przed nimi intensywne miesiące – szukania nowych punktów odbioru. Nie jest to proste, bo mleka na rynku nie brakuje, a w woj. łódzkim nie ma silnych podmiotów skupujących.
Z jednej strony – stanowisko mleczarni, która tłumaczyła, że nie potrzebuje już aż tyle mleka (mimo, że parę lat wcześniej zachęcała swoich dostawców do zwiększenia produkcji), z drugiej strony uzasadniony żal dostawców, związanych przez pokolenia z mleczarnią Turek – wcześniej jeszcze jako OSM.
Mleczarnia Turek nie przedłuży umów
Żal dostawców jest tym większy, że w trakcie trwających parę miesięcy negocjacjach (pod koniec 2023 r.) nie było sygnału od mleczarni, że nie zamierza podpisać nowych umów z 1/3 swoich dostawców. O tym, że muszą szukać nowej mleczarni dowiedzieli się dzień przed świętami.
Z prawnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Dostawcy w 2019 roku podpisali umowę na kolejnych 5 lat z możliwością przedłużenia i rocznym okresem wypowiedzenia.
Pod koniec roku, gdy przyszło do negocjacji nowych umów okazało się, że nie wszyscy będą mieli ten przywilej. Mleczarnia tłumaczy, że decyzja ma podłoże wyłącznie biznesowe i wynika tylko z ekonomii.
Więcej o sytuacji w tureckiej mleczarni w kwietniowym wydaniu TB