StoryEditor

Mleko popłynie, ale co z indyjskimi krowami?

Indyjski rząd coraz bardziej angażuje się w rozwój branży mleczarskiej. Wzrost produkcji to wzrost pogłowia. Jak zatem Indie poradzą sobie z krowami-emerytkami, które w tym kraju uznawane są za święte?
18.09.2017., 13:09h
Indyjski rząd pod wodzą premiera Narendra Modi przyjął i zaakceptował Fundusz Przetwórstwa i Infrastruktury Mleczarskiej (DIDF) o nakładzie 1,7 miliarda dolarów (108 miliardów rupii) na lata 2018-2028. 
Głównym źródłem dochodów dla programu będzie indyjski Narodowy Bank dla Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Bank ma pokryć część wydatków, a część pożyczyć.

Kraina mlekiem płynąca

Fundusz DIDF będzie skupiał się na wydajnym systemie rozprowadzania mleka, przede wszystkim dzięki infrastrukturze chłodniczej, instalowaniu elektronicznych systemów badania mleka i tworzeniu, modernizacji i rozwojowi przetwórni dla firm i spółek produkujących i dostarczających mleko.


Poszczególni producenci  i przetwórcy biorący udział w programie otrzymają pożyczki z oprocentowaniem 6,5% rocznie na 10 lat, a wsparcie przy spłacie zagwarantują poszczególne stany indyjskie i ich zarządy.


Inwestycja ma wesprzeć pracę 9,5 miliona rolników w około 50 000 wiosek. Rząd Indii spodziewa się wzrostu ilości przetworzonego mleka o 12,5 milionów litrów dziennie przy dodatkowym zatrudnieniu około 40 000 osób. 39 spółek mleczarskich w 12 stanach indyjskich weźmie udział w programie.
Jest to kolejny etap ambitnego planu Indii, by stać się potęgą mleczarską świata.

Świętość krów

Pojawia się jednak pewna niespójność w całym planie działania. Jest nią uznawana przez hindusów świętość krów.
Sam premier Narendra Modi, jako przedstawiciel konserwatywnej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) popiera zakaz uboju bydła. Rządy partii BJP w stanie Gudżarat doprowadziły do zwiększenia kary na dożywocie za zabicie krowy (więcej TUTAJ). Partia ta również słynie z niechęci do muzułmanów, którym religia nie zakazuje spożywania mięsa wołowego.


W Indiach pojawia się wiele sprzeczności. Zwiększenie produkcji mleka jest kolejną. Z jednej strony Modi i partia rządząca krajem są przeciwni zabijaniu krów, których życie jest też w pewien sposób chronione przez konstytucję Indii (chociaż ta jest świecka). Rząd przymyka też oko na zachowanie skrajnie fanatycznych wyznawców, którzy zatrzymują ciężarówki przewożące bydło na rzeź i biją a nawet zabijają kierowców i pracowników rzeźni, są też zdolni do samosądów na sąsiadach i całych ich rodzinach za zjedzenie wołowiny.


Z drugiej strony obecny rząd dąży do szybkiego i prężnego rozwoju w branży mleczarskiej, która nie oszczędza przecież krów.


Kilka tygodni wcześniej politycy i działacze indyjscy spotkali się, by omówić te sprzeczności. Doszli wtedy do wniosku, że skoro rolnik ma utrzymywać coraz więcej krów, by zapewnić Indiom miejsce w światowej czołówce mleczarskiej, może zbankrutować.
Dlaczego? Powód jest prosty. Krowa, która jest problematyczna lub przestaje doić, sprzedawana jest na rzeź. Tak jest w większości krajów.
Jednak co z indyjskim rolnikiem, który z mleczarstwa miałby wyżyć chociażby w stanie Gudżarat, ale za zabicie krowy grozi mu dożywocie? Ma utrzymywać nierentowną krowę do naturalnej śmierci, czyli kolejne kilka lat? Na ten problem rząd stanu Goa znalazł odpowiedź: dofinansujemy rolników. Do każdej starej, emerytowanej krowy farmer miałby otrzymać dopłatę na jej utrzymanie.


Problem wydawał się być rozwiązany, jednak temat ucichł. Żadnych konkretów nie zaproponowano, a zamiast tego pieniądze pompowane są w mleko, a nie same krowy. 
Czy w takim sposób indyjskim rolnikom uda się funkcjonować
al 
Aneta Lewandowska
Autor Artykułu:Aneta Lewandowska Redaktorka portalu topagrar.com, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. listopad 2024 14:45