StoryEditor

Narodowy Dzień Mlecznej Farmy

– Nie przewiduję poważnych ruchów cenowych w zakresie skupu mleka przez najbliższe 3 miesiące – podkreślał Andrzej Stecko z firmy CEKO podczas Narodowego Dnia Mlecznej Farmy.
23.05.2018., 14:05h
Rynek mleka jest bardzo niestabilny. Wszystko zależy od koniunktury na światowych rynkach, w tym skali produkcji w Nowej Zelandii oraz sytuacji w krajach, do których eksportujemy swoje towary – mówił Andrzej Stecko, wiceprezes firmy CEKO z Goliszewa. Jak zaznaczał, w okresie ostatnich 3 miesięcy obserwujemy delikatne wzrosty i spadki cen produktów mleczarskich, co może świadczyć o pewnej stabilizacji na rynku.

Przykładem może być masło, którego ceny powoli wracają i prawdopodobnie mogą osiągać pułap ok. 25 zł/kg oraz mleka przerzutowego. To ostatnie jeszcze nie dawno oferowano po 1,05 zł/l, podczas gdy dziś sprzedawane jest już po ok. 1,4 zł/l.

Co zdecydowało o poprawie sytuacji, pomimo notowanej w całej Europie nadprodukcji mleka? Zdaniem eksperta z mleczarni CEKO, kluczowe znaczenie odegrała obniżka o ok. 3% skali dostaw mleka w Nowej Zelandii oraz nadal duży popyt na masło, który prawdopodobnie dalej będzie rósł. Wszystko przez zalecenia, które wydało Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w sprawie wycofywania w diecie ludzi tłuszczy typu trans, znajdujących się m.in. w margarynach. Ceny masła mogą więc stabilizować rynek i mieć realny wpływ na stosunkowo dobrą sytuację lub zmniejszenie dynamiki ewentualnego spadku cen.

Promocja i konsolidacja
– Polska jest skazana na eksport, jeśli chcemy utrzymać w marę sensową koniunkturę na rynku cen skupu surowca. Jeśli mleczarnie uzyskują wyższe ceny, to są w stanie zapłacić więcej za mleko. Niestety, sprzedajemy głównie produkt „no name” tj. bez marki, który trafia do przemysłu i nie jest rozpoznawalny przez klientów – mówił Stecko.

Zdaniem Rafała Stachury, prezesa Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka, promocja naszego sektora mleka jest zbyt słaba, bo pieniądze z Funduszu Promocji Mleka nie zawsze są kierowane stricte na promocję. Warto też się zastanowić, czy nie podwyższyć stawki, którą mleczarnia płaci w imieniu rolników na rzecz wspomnianego Funduszu. – Z pieniędzy powinniśmy mieć na stałe regionalnych Attaché ds. mleczarstwa na naszych głównych rynkach zbytu. Tymczasem jedziemy na drugi koniec świata na targi, nie do końca na nie przygotowani i bez wsparcia – mówił przezes LZHBiPM.

Kolejną receptą na poprawę sytuacji polskiego sektora mleka mogłaby być większa konsolidacja przetwórstwa. Jak zaznaczał Stachura, w przypadku gminy, w której mieszka, mleko z gospodarstw odbiera łącznie aż 5 mleczarni. To generuje ogromne koszty skupu. Optymalna liczba mleczarni w Polsce powinna się zatem mieścić w zakresie 30–40, a nie 200–300.
– Silne mleczarnie niechętnie się łączą, bo rodzi się wówczas pytanie natury personalnej tj. kto obejmie funkcję prezesa. Nie znam więc przypadku, żeby łączyły się dwa silne podmioty. Zawsze jeden z nich jest na kolanach, a długi spłacał mu długi – komentował Stecko.

– Jednym ze sposobów na poprawę sytuacji może być bardziej efektywna organizacja skupu – proponował z kolei Wojciech Styburski z firmy Agrointegracja, która skupia grupy producenckie. Jak podkreślał organizacje skupiające rolników nie są tylko po to, by wojować z mleczarnią o cenę, ale mieć realny wkład w ograniczenie kosztów produkcji.

Brakuje fachowych pracowników
Niezależnie od tego, to z czym aktualnie najbardziej borykają się duże fermy mleczne w Polsce – to brak wykwalifikowanej siły roboczej. Jak mówił Paweł Strzyżewski, reprezentujący GR Alworol Wolica Nowa (firma Mróz), firma posiłkuje się co prawda pracownikami z zza wschodniej granicy, ale często są to ludzie mało wykształceni i bez doświadczenia, którzy z różnych względów wybrali Polskę, a nie inny kraj na Zachodzie, gdzie zarobki są jeszcze większe. Do pracy na fermie garnie się też coraz mniej młodych ludzi, którzy mają duże oczekiwania finansowe, a dodatkowo oczekują wolnych godzin i weekendów.

Przedstawiciel firmy Mróz podkreślał też niebezpieczeństwo związane z mniejszą konkurencyjnością polskiego sektora mleka, które prawdopodobnie będzie wynikało z niższych o ok. 15% dopłat ze względu na wystąpienie z UE Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem najbardziej odczują to duże gospodarstwa, w tym mleczne.

Ferma na 750 krów
W ramach Narodowego Dnia Mlecznej Farmy uczestnicy imprezy mieli okazję zwiedzić GR Alworol Wolica Nowa, które utrzymuje łącznie ok. 1800 sztuk bydła, w tym 750 krów dojnych. Przeciętna wydajność zwierząt to ok. 10 tys. l/rok, w tym rekordzistki doją do ok. 50 litrów mleka dziennie. Krowy dojone są dwa razy w ciągu dnia na hali udojowej bok w bok 2 x 24 przez łącznie 4 osoby.

Zwierzęta żywione są łącznie 6 różnymi mieszankami TMR, w tym 3 przeznaczone są dla krów w laktacji (najlepsza na produkcję 40 l mleka/dziennie). Wśród głównych komponentów dawki znajduje się kiszonka z kukurydzy, kiszonka z lucerny i traw, CCM, wysłodki buraczane i mieszanka treściwa.

Pokazy maszyn
Dużym zainteresowaniem cieszyły się też pokazy maszyn, w tym opryskiwaczy, rozrzutników, maszyn uprawowych i siewników oraz maszyn zielonkowych Claas i Sip. Jedną z ciekawostek była dostępna na rynku od około roku zgrabiarka z podbieraczem AIR 350 F, która jest przeznaczona głównie do roślin motylkowatych. – Jest tak zaprojektowana, żeby maksymalnie zmniejszyć zanieczyszczenie plonu popiołem oraz ograniczyć straty materiału, a przy tym maksymalnie szybko zebrać materiał. Maszyna pozwala bowiem pracować z prędkością roboczą do 20 km/h – podkreślał Patric Van Melick  z firmy Sip, zaznaczając, że aktualnie firma ma zamówienia na ok. 50 tego rodzaju maszyn.

mj
Fot. Jajor

Marcin Jajor
Autor Artykułu:Marcin Jajor

redaktor działu top bydło i topagrar.pl, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mlecznego i mięsnego

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
25. listopad 2024 04:15