Proponowane poprawki zostały wprowadzone pod naciskiem lobby mięsnego i stowarzyszeń rolniczych, które stwierdziły, że w przeciwnym razie konsumenci jedzący mięso mogliby być zdezorientowani i kupować produkty wegetariańskie lub wegańskie zamiast produktów mięsnych.
Sekretarz generalny europejskiego Copa-Cogeca, Pekka Pesonen, zarzucił producentom żywności bezmięsnej „przejmowanie” terminologii z przemysłu mięsnego.
Po piątkowym głosowaniu przedłużono wprowadzony w 2017 r. zakaz stosowania nazw ser, masło, mleko, jogurt, dla produktów, które nie są zrobione z mleka. Padła propozycja, aby w przyszłości oznaczenia produktów niebędących produktami mlecznymi nie będą mogły zawierać terminów takich jak „mleczny smak”, „serowy” lub „substytut nabiału”. Wyjątki będą dotyczyły masła orzechowego lub mleka kokosowego, nazw używanych od dziesięcioleci.
Niestety nie udało się zastrzec nazw burger, kiełbasa i stek. Według wielu organizacji rolniczych tego typu oznaczanie wegetariańskich produktów jest nieuczciwym marketingiem, a konsument jest wprowadzany w błąd. Niestety problem polega na tym, że produkty tego typu leżą w tych samych lodówkach czy zamrażarkach, o pomyłkę nie trudno. Jean–Pierre Fleury, przewodniczący Copa-Cogeca stwierdził, że chodzi, przede wszystkim o uznanie i szacunek do pracy miliona rolników, zajmujących się produkcją mięsa. – Nie boję się powiedzieć, że jest to oczywisty przypadek przejęcia kultury – napisał w oświadczeniu Fleury.
Spośród 692 posłów, którzy głosowali nad poprawką (piątek, 23 października), 386 głosowało za, 290 przeciw, przy 16 wstrzymujących się.
Europejskie Stowarzyszenie Mleczarskie (EMB) stwierdziło, że to „dobry dzień dla nabiału, dla europejskich konsumentów i obywateli i dla Europy ”.
oprac. dkol na podst. agriland.ie