Moje obawy budzi kwestia prowadzenia spisu wjeżdżających i wyjeżdżających do gospodarstwa środków transportu do przewozu zwierząt, ściółki i pasz oraz spisu wejść i wyjść osób do pomieszczeń inwentarskich. Samymi zapisami, nawet skrupulatnie prowadzonymi, nie załatwimy kwestii bioasekuracji – dodaje lekarz. Hodowcy uważają to za zbędny balast, z czym można się zgodzić, ale...
– Nie ukrywam, że zdecydowanie zbyt małą wagę hodowcy bydła przywiązują do bioasekuracji. Nie każdy gość musi wchodzić do obory. Mamy duży problem z ASF i ptasią grypą, straty idą w miliony złotych. Hodowców bydła to nie dotyczy, ale w każdej chwili może się to zmienić – wyjaśnia lekarz.
Proszeni i nieproszeni goście
Zupełnie odrębną kwestią jest zabezpieczenie budynku inwentarskiego przed zwierzętami domowymi. Tu też potrzebny jest zdrowy rozsądek. O ile kot wyłapuje myszy, jaskółki – muchy, o tyle szpaki i wróble nie są tak proszonymi gośćmi. Podobnie jak psy, które są żywicielami ostatecznymi pierwotniaka Neospora caninum i których absolutnie nie powinniśmy wpuszczać do obór – apeluje lekarz.