Mycoplasma bovis to bakteria, którą zakażenie może prowadzić do zapaleń płuc i oskrzeli, mastitis, poronień, zapaleń stawów, ropni… Powikłań jest wiele i mogą trwać bardzo długo. Teoretycznie najbardziej narażone jest młode bydło opasowe i cielęta, ale choroba atakuje także dorosłe osobniki. Na szczęście choroba nie szkodzi ludziom ani nie stwarza zagrożenia bezpieczeństwa żywności.
Nowa Zelandia boryka się z trudnościami związanymi z bakterią już od kilku miesięcy.
- Od lipca prowadzimy dziesiątki tysięcy badań na fermach mlecznych, gdzie pojawiła się bakteria, w gospodarstwach sąsiadujących i w jakikolwiek sposób powiązanych - mówi Geoff Gwyn z nowozelandzkiego Ministerstwa Przemysłu Pierwotnego - Poza tym w całym kraju prowadzimy kontrole mleka. Jedyną pozytywną wiadomością w tym momencie jest fakt, że potwierdziliśmy bakterie w siedmiu gospodarstwach, co pozwala nam sądzić, że zasięg choroby jest ograniczony do regionu Oamaru.
Aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się M.bovis w pięciu spośród siedmiu zainfekowanych gospodarstw zostanie ubitych 4 000 krów. Następnie fermy zostaną odkażone, a potem dopiero ponownie zapełnione zwierzętami. W pozostałych dwóch gospodarstwach utrzymywano niewiele zwierząt, więc większość już została poddana ubojowi.
Chociaż władze nie przewidują konieczności prewencyjnego uboju bydła z okolicznych gospodarstw, to jeśli pojawi się w nich ślad bakterii, zostaną podjęte takie same kroki, jak w pięciu zainfekowanych fermach.
Zgoda branży na podjęte kroki
Największe organizacje zrzeszające hodowców w Nowej Zelandii, takie jak Beef+Lamb NZ, Zjednoczeni Farmerzy, Dairy NZ, są świadome, że przedsięwzięcie jest trudne, ale konieczne. Wszystkie poparły działania rządu.
- Mamy świadomość, że decyzja wpłynie na życie i pracę całej lokalnej społeczności, ale chcemy też wiedzieć, że całe możliwe wsparcie będzie przekazane tym, którzy będą go potrzebować - powiedział James Parson, prezes Beef+Lam NZ - Nowa Zelandia traktuje bioasekurację bardzo poważnie i cały sektor wspiera decyzje, które wpływają na bezpieczeństwo branży.
Władze zaznaczają, że przedsięwzięcie nie rozpocznie się z dnia na dzień. W ten sposób chcą nie tylko zabezpieczyć sektor wołowiny, ale dać czas farmerom na podjęcie najbardziej dla nich korzystnych finansowo decyzji.
Cały sprzęt, samochody, pomieszczenia i rzeźnie, które będą miały kontakt z bydłem, musi zostać odpowiednio przygotowany. Po zabraniu z gospodarstw ostatniej sztuki nastąpi 60-dniowy okres odkażania, po którym będzie można wprowadzić nowe stado.
Także prezes Dairy NZ, Tim Mackle, zdaje sobie sprawę z konieczności przeprowadzenia tak drastycznych działań.
- Od kiedy Mycoplasma bovis w lipcu tego roku zawitała na fermy Nowej Zelandii, farmerzy byli zaalarmowani i świadomi sytuacji - mówi Mackle - Dairy NZ wspiera całkowicie decyzję ministerstwa, chociaż wiemy, że wpłynie to na życie poszkodowanych farmerów.
Dla tych farmerów, którzy będą musieli pozbyć się wszystkich swoich zwierząt, rząd przygotował program rekompensat, który działa na podstawie ustawy o bioasekuracji.
Chociaż takie działanie może wydawać się kontrowersyjne i bezwzględne, to między innymi dzięki zdecydowaniu rządu i farmerów Nowa Zelandia cały czas jest jednym z wiodących producentów żywności na świecie.
al na podst. GMN