Protest odbył się przy okazji posiedzenia komisji wspólnej lokalnego samorządu w sprawie omówienia wniosków złożonych do planu zagospodarowania przestrzennego. W dużym uproszczeniu, obowiązujące w Polsce przepisy pozwalają – po spełnieniu określonych warunków – na wybudowanie obiektu inwentarskiego do 39 DJP w bezpośrednim sąsiedztwie działek mieszkalnych. W przypadku większych obiektów, wymagana jest decyzja środowiskowa, zaś powyżej 210 DJP – raport o oddziaływaniu na środowisko.
Tymczasem – jak twierdzą protestujący – wzrost liczby mieszkańców napływowych i ich negatywne stanowisko w prawie „ferm przemysłowych” spowodował, że lokalne władze skłaniają się do ograniczenia uchwałą liczby zwierząt utrzymywanych w gospodarstwach rolnych. Batalia trwa, bo – jak można przeczytać w komunikacie Urzędu Gminy Kleczewo, zmianę na i tak małą (zdaniem rolników liczbę 120 DJP) już zdążyli oprotestować mieszkańcy osiedli mieszkaniowych, dla których ta ilość zwierząt, nadal jest zbyt wysoka i nie do zaakceptowania ze względu na możliwość pogorszenia warunków życia.
To szkodliwe przepisy
– Nikt nie zgodzi się, by w tak drastyczny sposób ograniczać rolnikom hodowlę zwierząt. To jedna z pierwszych gmin, która pracuje nad tak drastyczną obniżką możliwości hodowania zwierząt we wioskach, które są do tego stworzone od bardzo dawna – mówił Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, który był z rolnikami podczas protestu. Jak zaznaczał, w głowie się nie mieści jak lokali radni i wójtowie mogą sprzeciwiać się swoim wyborcom, ludziom których powinni reprezentować. – Nikt nie zastanawia się, gdzie będzie produkowana żywność! – grzmiał Kołodziejczak. – Z wiosek chce się zrobić skansen i wygodne miejsce do wypoczynku – kontynuował – a nie to do tego wieś została stworzona (…). Gospodarstwa z natury muszą rosnąć, bo od małych nikt nie chce kupować małych ilości świń czy mleka. To problem, z którym my rolnicy borykamy się każdego dnia.– To bardzo szkodliwe przepisy. Mamy wytyczne prawa budowlanego, które jasno określają co, kiedy i gdzie możemy budować. Nie doprowadzajmy do tego, że gmina wprowadza swoje przepisy, blokujące zupełnie możliwość rozwoju – mówi Tomasz Kubera, przedstawiciel Agrounii, a zarazem producent trzody chlewnej w jednej z ościennych gmin. Jak dodaje, w tej chwili 120 DJP to ilość na dobrą sprawę "na przetrwanie" i mamy obecnie do czynienia z pewnym brakiem zrozumienia, co to jest produkcja przemysłowa. Jak sugerował, za chwilę może być tak, że żywność będzie produkowana w wielkich fermach, ale z kapitałem zagranicznym a nie polskim.
– Mam wybudowaną nową oborę na kredyt i utrzymują 250 krów. Jak wejdą nowe przepisy, wszystko trzeba będzie ograniczać. Spełniłem wszystkie obwarowania, a teraz mam zmniejszać produkcję, bo Wójt wprowadzi uchwałę? – zastanawia się Jakub Socha, hodowca z okolicznych Markowic. Zaznacza, że już dziś wszystko jest na granicy opłacalności i jeśli będzie miał zmniejszyć liczba sztuk do 120 DJP, to można zapomnieć o realizacji biznesplanu na 15 lat, nie mówiąc już o spłacie kredytach. – Nikt się tym nie przejmuje – mówi Socha.
Interesy wszystkich
Protestujący oczekiwali, że ich przedstawiciele będą mogli uczestniczyć we wspomnianym posiedzeniu lokalnych władz. Przed drzwiami sali plenarnej (obrady przeniesiono do innego budynku) doszło do wymiany zdań z urzędującym wójtem gminy Kleszczewo – Bogdanem Kemnitzem. Jak zaznaczył, celem dzisiejszych obrad jest zapoznanie się z wnioskami złożonymi w sprawie planu zagospodarowania przestrzennego i dziś nie zapadną żadne wiążące decyzje. Zgodnie z jego deklaracją, ma dojść do kolejnego spotkania, na które zostaną zaproszeni przedstawicieli tych grup, które mają interes w rozpatrywanych ograniczeniach produkcji zwierzęcej. Rolnicy nie dawali jednak za wygraną i domagali się jasnej deklaracji Wójta w sprawie ograniczenia skali produkcji zwierzęcej na terenie gminy. Usłyszeli, że potencjalna zmiana przepisów: „powinny gwarantować interesy wszystkich mieszkańców i każdemu należy dać prawo do wyrażania swojej opinii, bo każdy ma swoje argumenty".Nie walczymy z rolnikami
O stanowisko poprosiliśmy, działające na terenie gminy Stowarzyszenie Razem dla Gowarzewa, miejscowości znajdującej się ok. 4 km od Kleszczewa. Jak w rozmowie z top agrar Polska zaznacza Zbigniew Wilczek, prezes organizacji, o propozycji ograniczenia obiektów inwentarskich do poziomu 120 DJP członkowie stowarzyszenia sami dowiedzieli się ze strony internetowej Urzędu Gminy.– Nasze stanowisko jest mocno demonizowane, tzw. mieszczuchy chcą likwidować hodowlę i rolnictwo. Generalnie jednak tak nie jest, nikt nie sprzeciwia się rozwojowi rolnictwa na terenie naszej gminy i nikt nie chce z tym walczyć. Nikt nie chce też zmieniać długoletniej tradycji hodowli zwierząt na tym terenie – mówi Wilczek. Jak jednak uzupełnia, pojawiły się informacje, że w regionie mają się pojawić bardzo duże inwestycje, które będą zlokalizowane blisko siedlisk i budzi to duże obawy mieszkańców – w tym tych, którzy mają tu siedliska od wielu lat.
– O ile więc mieszkańcy gminy chwalą sobie możliwość posiadania domu na terenach wiejskich, to są obszary, które zmieniły już swój charakter i w ich obrębie – w konkretnych, indywidualnych przypadkach – należy pogodzić interesy wszystkich mieszkańców – rolników i nie rolników i wprowadzić ograniczenia w przypadku nowych obiektów inwentarskich w bliskim sąsiedztwie domów mieszkalnych. Nie dyskutujemy natomiast o ograniczaniu hodowli już istniejących – mówi Wilczek.
mj/Fot. Jajor