Nie chcą wizyt, zdjęć, epatowania tragedią
Póki działa adrenalina. Od rana do wieczora. Byle się zmęczyć i byle nie myśleć – co dalej, czy damy radę, czym wykarmić zwierzęta? Jak, kiedy i za co odbudować budynki inwentarskie? O sobie myślą dużo mniej lub wcale. Bo zawsze zwierzęta były najważniejsze. Krowy karmicielki i żywicielki… Pomagały przetrwać głód, dawały pracę, zapewniały dostatek.
Nie chcą rozmawiać, nie chcą wizyt, zdjęć, epatowania tragedią.
– Pani przyjedzie, jak się podniesiemy. Są ogromnie wdzięczni za pomoc – i tę materialną – dary, zrzutki, i tę osobistą.
– Pani wie, ile tu ludzi przyjeżdża i z nami te taczki mułu wywozi? A najbardziej za tę, która przeznaczona jest dla zwierząt – łańcuch dobrych serc ruszył niemal natychmiast, gdy opadła woda – hodowcy z innych rejonów kraju ślą tiry ze słomą, sianem, sianokiszonką… Dzięki temu wraca wiara, że wszystko jeszcze będzie dobrze, że da się odbudować zniszczone budynki, wrócić do produkcji sprzed powodzi.