Zakaz uboju bez ogłuszania stworzy problemy nie tylko dla rolników, których zwierzęta trafiają do muzułmanów i żydów. Jak informuje „Rzeczpospolita”, z ustawą nie zgadza się m.in. Europejskie Stowarzyszenie Żydów.
Pomysłodawca projektu, poseł PiS Krzysztof Czabański, prowadzi rozmowy z Michaelem Schudrichem, naczelnym rabinem Polski. Możliwe, że ustawa zostanie złagodzona na potrzeby związków wyznaniowych.
– Pan rabin złożył propozycję poprawek wraz z uzasadnieniem. Dotyczą tego, na czyje konkretnie potrzeby może być stosowany ubój rytualny – mówił dla „Rzeczpospolitej" poseł Czabański. Spotkania potwierdza także rabin Schudrich.
– Spotkałem się dwa razy z posłem Czabańskim, a rozmowa była bardzo otwarta i konkretna – mówił gazecie.
Tylko dla związków wyznaniowych
Początkowo projekt ustawy wprowadzał całkowity zakaz uboju rytualnego. To stanowi ogromny cios dla branży mięsnej w Polsce, która obecnie wysyła mięso koszerne i halal na 40 rynków. Teraz członkowie Prawa i Sprawiedliwości negocjują możliwość uboju na potrzeby gmin wyznaniowych. Jeśli zakaz całkowicie zakaże tego typu uboju, nie tylko przed polskimi hodowcami zamkną się zagraniczne rynki, szczególnie na Bliskim Wschodzie, ale problem będą mieli także żydzi i muzułmanie mieszkający w Polsce.
Kontrowersyjna metoda uboju, jaką jest ten bez ogłuszania, według naczelnego rabina nie jest tak okrutny, jak mówią o tym media.
– To jedna z mniej bolesnych form uboju. Zwierzę o wiele mocniej cierpi, gdy w uboju z ogłuszeniem nie zadziała ogłuszanie, a nie są to odosobnione przypadki – mówił.
Dopuszczenie uboju rytualnego dla związków wyznaniowych może chociaż w małym stopniu złagodzić konflikt polsko-izraelski, ale to szczególnie nie pomoże hodowcom. Jak mówi Witold Choiński, prezes „Polskiego Mięsa”, Polska jest pierwszym krajem w Europie, który wysyła do Izraela chłodzoną wołowinę, a wartość eksportu mięsa koszernego i halal to rocznie 2 miliardy złotych. Jak twierdzi, rolnicy mogą liczyć na spadki cen – aż do 1,5 zł na kilogramie.
Ustawa ma być dopracowywana w marcu. Nie wiadomo jeszcze, jaki kształt ostatecznie przyjmie. Do tej pory protestowali już producenci wołowiny, właściciele i pracownicy ferm futrzarskich, związki rolników, a teraz związki wyznaniowe. Z drugiej strony organizacje ekologiczne nie ustają w doniesieniach o złym traktowaniu zwierząt, a najnowszy spot reklamowy, piętnujący hodowlę zwierząt futerkowych, już niebawem może ukazać się w telewizji, jak informuje stowarzyszenie „Otwarte klatki” na Facebooku.
al na podst. "Rzeczpospolita"