Mięso jest zdrowe!
Jak zaznaczał ekspert z Olsztyna, istnieje dodatnia korelacja między ilością spożywanego mięsa a zamożnością społeczeństwa. Z reguły, w krajach gdzie ludzie są bardziej majętni, je się go więcej i dotyczy to również wołowiny. Ten trend nieco zakłócił raport, który w 2003 r. opublikowała WHO i FAO. W dokumencie można przeczytać, że nadmierna konsumpcja mięsa i jego przetworów to jeden z powodów nasilania się występowania głównych chorób cywilizacyjnych.
Postaw na jakość
Niestety, to nad czym cały czas polscy hodowcy powinni pracować, to jakość produkowanej wołowiny, tym bardziej że ok. 90% surowca w naszym kraju pochodzi od zwierząt użytkowanych mlecznie. Niejako wiec, w generalnym bilansie nasza wołowina jest produktem ubocznym z produkcji mleka. – Dopóki nie zwiększymy udziału mięsa ze zwierząt ras typowo mięsnych, dopóty w Polsce nie będzie wołowiny kulinarnej – mówił specjalista z UWM w Olsztynie. Według eksperta jedną z podstawowych metod, dzięki której można osiągnąć ten cel, a więc poprawić jakość i ilość produkowanej wołowiny jest w polskich warunkach krzyżowanie towarowe. Można na nie przeznaczyć ok. 20% krów w stadzie krów mlecznych. Oznacza to, że w przypadku stada 50 krów, do zachowania właściwej reprodukcji, do inseminacji nasieniem buhajów ras mięsnych można przeznaczyć ok. 10 krów.
Zjednoczcie się i zarabiajcie więcej
– Co zrobić żeby więcej zarabiać na wołowinie? Jednoczyć się – mówił dr Marek Balcerak ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Jak zaznaczał cała Europa już dawno postawiła na współpracę w ramach grup producentów rolnych lub spółek, bo tamtejsi hodowcy zauważyli, że pieniądze uciekały im przez palce.
– Wszystko przez to, że w dzisiejszych czasach niewiele można już zrobić z kosztami produkcji, pozostaje podbić wartość produkowanego surowca i nasz kraj ma ku temu duży potencjał – mówił prelegent z SGGW.
Według dr Balceraka, polscy hodowcy powinni sprzedawać wyselekcjonowany produkt o doskonałej jakości tj. polską wołowinę kulinarną określonej grupie ludzi, która pozna się na smaku i kruchości naszego mięsa i będzie skłonna zapłacić za nie dobre pieniądze. Niestety, w pojedynkę nic nie wskórają. Trudno będzie znaleźć nowe rynki i właściwie zbudować marketing. Do tego potrzebna jest organizacja, która będzie działała w imieniu swoich członków.
– W wołowinie są duże pieniądze, pytanie tylko dlaczego nie trafiają do producentów? Czemu hodowcy nie mieliby sami transportować bydła do zakładów, czemu nie mieliby zlecać uboju a potem przechowywać swoje mięso we własnych chłodniach, po to by potem sprzedawać je we własnym zakresie z dużo większym zyskiem? To wszystko jest możliwe, wystarczy tylko działać wspólnie w ramach grupy lub spółki – mówił przedstawiciel SGGW.
mj
Fot. Jajor