– Polski sektor wołowiny znalazł się bardzo trudnej sytuacji – alarmował Witold Choiński ze Związku Polskie Mięso. Jego zdaniem główną barierą rozwoju branży jest zakaz uboju na potrzeby religijne oraz brak dopłat eksportowych. Z tych dwóch przyczyn tracimy najważniejsze i najbardziej przyszłościowe rynki zbytu naszego mięsa.
– Dzięki dopłatom byliśmy w stanie wyeksportować na rynek turecki ponad 70 tys. ton mięsa wołowego, nie mówiąc już o innych krajach. Bez tego mechanizmu oraz uboju rytualnego będziemy się musieli szukać szansy na we Wspólnocie i na rynku krajowym. Niestety, w Polsce brakuje amatorów wołowiny, a walka o zbyt w krajach UE, gdzie jest duża konkurencja, będzie bardzo trudna i długotrwała – podkreślał Choiński.
Spożycie wołowiny w Polsce w ubiegłym roku wyniosło zaledwie 1,5 kg na mieszkańca. To o 0,1 kg i 0,6 kg mniej niż odpowiednio w 2012 i 2011 roku (wg GUS ). To bardzo niepokojące dane tym bardziej, że 14 lat temu przeciętny Polak zjadał 7,1 kg wołowiny, zaś średnie spożycie tego mięsa w niektórych krajach UE sięga nawet ponad 20 kg/mieszkańca.
– Mamy duży potencjał, ale nasze działania powinny być nakierowane na edukację. Kluczowa sprawa to uświadomienie konsumentom, że polskie mięso wołowe jest bardzo zdrowe – mówił Wiesław Różański z Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
Zgadzał się z nim Paweł Dakowski z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego. Według niego kluczowe znaczenie ma jakość mięsa wołowego i próba zbudowania na potrzeby jego sprzedaży silnej i rozpoznawalnej marki.
– Konsument kupi więcej wołowiny, tylko jeśli będzie miał zagwarantowany zawsze dobry produkt. Niestety, w tym zakresie mamy jeszcze dużo do nadrobienia – zwracał uwagę Dakowski.
Pełną relację ze spotkania przedstawicieli branży mięsnej, które odbyło się w dniach 24–25 września br. w Warszawie, będzie można znaleźć w listopadowym wydaniu „top bydło”.
mj
