Kilkakrotnie poruszaliśmy na łamach naszego miesięcznika temat dojarzy mobilnych. Okazuje się, że przez ostatnie parę lat biznes w kraju się rozwija, ale nadal jest w powijakach w porównaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami. Praca nie jest łatwa, a pracowników w gospodarstwach ubywa. Krowy mleczne to nie bułka z masłem, ale bardzo ciężka praca, wymagająca poświęceń. Jednak czy hodowca faktycznie musi rezygnować z urlopu i wesela przyjaciół na drugim końcu Polski? Niekoniecznie, bo okazuje się, że nawet obcym osobom można zaufać, a te dopilnują krów i cieląt, a rolnik zabawi się i wypocznie. Na rynku jest już kilka firm, oferujących takie usługi. Jak to wygląda w praktyce? Pokażemy świetne przykłady dobrze prosperujących biznesów z dwóch odległych o kilkaset kilometrów regionów.
Milk&Drive rusza do akcji
– Pewnego piątkowego popołudnia siedzieliśmy z przyjaciółmi i rozmawialiśmy o pracy. Wtedy wymyśliłam, że zostanę mobilnym dojarzem. W tym samym dniu zrobiłam stronę na Facebooku. Niedługo później zadzwonił pierwszy telefon, potem drugi i posypały się kolejne. Tak się to zaczęło – wspomina Ola Miguła, właścicielk...