Ile jest świń i gospodarstw utrzymujących świnie w powiecie bialskim?
Radomir Bańko: W naszym powiecie jest ok. 1400 gospodarstw utrzymujących w sumie ok. 50 tys. świń.
Kiedy pojawił się na waszym terenie pomór u dzików?
R.B.: Pierwsze przypadki u dzikich zwierząt odnotowaliśmy w czerwcu zeszłego roku. Natomiast pierwsze na tym terenie były ogniska u świń, które mieliśmy już w sierpniu 2015 r.
Ile dotychczas było ognisk w powiecie bialskim?
R.B.: W 2017r. od czerwca mieliśmy 42 ogniska ASF. Zaczęło się od gminy Biała Podlaska. Dodam, że w 2016r. mieliśmy też 4 ogniska w gminach Janów Podlaski i Leśna Podlaska.
Jest pan jednym z bardziej doświadczonych w walce z ASF powiatowych lekarzy w kraju.
R.B.: Tak, to fakt. Zlikwidowaliśmy 42 ogniska. Po drodze mieliśmy masę różnych problemów, głównie ze społeczeństwem oraz samorządami. Zdaję sobie sprawę, że rolnicy nie są zadowoleni ze wszystkich ograniczeń, jakie się wprowadza. Ale niestety, przy zwalczaniu pomoru nie możemy się bez nich obejść.
Inaczej się nie da?
R.B.: Nie ma innej metody zwalczania tej choroby. Nie ma szczepionki. Możemy tylko wybijać świnie i zahamowywać rozprzestrzenianie się zakażeń.
Jaka jest procedura likwidacji przypadku ASF u dzików?
R.B.: Po znalezieniu dzika, osoba, która go znalazła, ma obowiązek zgłoszenia tego faktu do inspekcji weterynaryjnej. Po otrzymaniu tej informacji jedziemy i pobieramy próbkę do badania laboratoryjnego. Zabezpieczamy zwłoki zwierzęce w specjalnych workach – trumnach, znakujemy, że jest to materiał niebezpieczny. Następnie zostaje powiadomiona instytucja ponosząca koszty utylizacji: gmina, nadleśnictwo lub zarządcy dróg, która powiadamia zakład utylizacyjny.
Jakie są koszty utylizacji dzika?
R.B.: Ok. 150 zł plus koszty dojazdu, które niejednokrotnie przewyższają koszty utylizacji.
Jaka Jest procedura przy stwierdzaniu i likwidacji ogniska ASF?
R.B.: Po otrzymaniu zgłoszenia od rolników lub obsługujących ich lekarzy weterynarii o objawach klinicznych ASF wydajemy decyzję o podejrzeniu występowania choroby. Pobierane są próbki do badania i do otrzymania wyników gospodarstwo jest zabezpieczone. Zwierzęta są policzone, nie wolno ich przemieszczać ani wstawiać nowych.
Jak długo trzeba czekać na wyniki i co się dzieje po ich otrzymaniu?
R.B.: Jeżeli mówimy o podejrzeniu ogniska, wyniki są zazwyczaj w ciągu kilku godzin, nawet jeszcze tego samego dnia. Po otrzymaniu wyników dodatnich zwierzęta muszą zostać natychmiast wybite i oddane do utylizacji. Przeprowadzamy bieżącą dezynfekcję w gospodarstwie. Cały teren gospodarstwa zostaje objęty ochroną i oznakowany tablicą „Afrykański pomór świń, wstęp wzbroniony”. Przy wjeździe i wejściu do gospodarstwa muszą być maty dezynfekcyjne. Niezależnie od tego zbiera się powiatowy zespół zarządzania kryzysowego i podejmuje wszelkie działania zabezpieczające obszar w promieniu 3 km i 7 km.
Jakie są restrykcje w tych strefach?
R.B.: W obszarze zapowietrzonym obowiązuje całkowity zakaz przemieszczania zwierząt. Nie ma możliwości sprzedaży ani kupna świń.
Czy zakaz dotyczy również innych gatunków zwierząt?
R.B.: Nie, zakaz dotyczy wyłącznie świń.
Czy musicie kontrolować gospodarstwa w tych obszarach?
R.B.: Oczywiście, kontrolujemy wszystkie gospodarstwa w takim obszarze. Pomaga nam przy tym policja. Współpracujemy też ze strażą pożarną przy nasączaniu mat dezynfekcyjnych. Ostatnio wprowadzona została zmiana. Teraz w przypadku wystąpienia choroby zabezpieczamy matami nie teren w promieniu 3 km, a jedynie miejscowość, w której wystąpiło ognisko. To znacznie ułatwia podejmowane działania, ponieważ ograniczają się one do zabezpieczenia mniejszego terenu. Łatwiej jest obsłużyć maty dezynfekcyjne.
Jak technicznie odbywa się likwidacja zwierząt?
R.B.: W zależności od ich liczby dobierana jest metoda uśmiercania. U nas większość stad była nieliczna, więc zwierzęta uśmiercane były po ogłuszaniu elektrycznym pistoletem radikal.
Kto uśmierca świnie w ognisku?
R.B.: Współpracujemy z ubojowcami, którzy na nasze zlecenie wykonują te czynności. Są to ludzie odpowiednio przeszkoleni. Przy uboju zawsze obecny jest lekarz weterynarii. Jeżeli likwidowane są małe prosięta, uśmierca się je farmakologicznie. Gdyby liczba zwierząt była znaczna, istnieje możliwość uśmiercania CO2 w specjalnych komorach.
Kiedy zwierzęta zostaną zabite, pobierany jest materiał do badania. Dzięki badaniom pozyskujemy wiedzę, jak choroba rozprzestrzeniała się w stadzie.
A w jaki sposób opróżniane są chlewnie?
R.B.: Bywa, że pomagają nam w tych pracach rolnicy, ale zasadniczo współpracujemy z firmą zewnętrzną, która dysponuje odpowiednim sprzętem i jest w stanie załadować martwe zwierzęta na samochód, który zawiezie je do utylizacji. Istnieje też możliwość pomocy służb komunalnych z gminy. Całą akcją zarządza obecny na miejscu lekarz weterynarii.
Likwidacjom ognisk towarzyszą ogromne emocje. Jak radzicie sobie z oporem rolników?
R.B.: Jesteśmy w trakcie wykonywania czynności znieważani, obrażani. W skrajnych przypadkach prosimy o pomoc policję.
Czy zawsze jest konieczne, aby policja była na miejscu?
R.B.: Proceduralnie policja jest zawsze na miejscu, niezależnie od tego czy jest potrzebna, czy nie. PLW ma obowiązek poinformowania komendanta policji, który wysyła we wskazane miejsce funkcjonariuszy. Zdarzało się nawet, że siły policji musiały zostać wzmocnione, ponieważ cała wieś stanęła w obronie zwierząt przeznaczonych do likwidacji.
W powiecie bialskim jest wiele drobnych gospodarstw. Stwierdzenie jednego czy dwóch ognisk skutkowało wybiciem świń w całej wsi. Dlaczego?
R.B.: Mieliśmy taką wieś, w której wystąpiły dwa ogniska. W obawie przed pojawieniem się kolejnych podjęliśmy radykalną decyzję o wybiciu wszystkich świń, żeby choroba nam się nie rozprzestrzeniła. To był właściwy krok. W przeciwnym razie tych ognisk byłoby w naszym powiecie nie 42 a 242.
Czy nie powinno skierować się pomocy psychologicznej dla rolników, którym wybija się zwierzęta?
R.B.: Myślę, że tak. Pomoc taka powinna trafić nie tylko do rolników, ale również do naszych pracowników. My też nie jesteśmy z żelaza i mamy granice odporności.
Ludzie mają żal, który z racji pełnionej funkcji skupia się na panu. Jak sobie pan z tym radzi?
R.B.: Nie potrafię powiedzieć. Mam bardzo dobrą załogę, która była pomocna. Praca z większością wójtów i samorządów również układała się bardzo dobrze.
Czy PLW dysponuje odpowiednimi środkami na te akcje?
R.B.: Ludzi jest oczywiście za mało. Już w momencie wprowadzenia wymogów bioasekuracji przybyło nam bardzo dużo obowiązków. Przy likwidacji choroby i programie bioasekuracji pracowało w powiecie bialskim w sumie 150 lekarzy weterynarii z całej Polski.
Co pochłania najwięcej pracy?
R.B.: Likwidacja samego ogniska to jest kwestia kilku godzin, ale dokumentacja zabiera dużo więcej czasu. Raportowanie o stanie aktualnym. Trzeba pamiętać, jakie są konsekwencje wybuchu choroby. Wszyscy w terenie wymagają zgód na przemieszczanie zwierząt. Każda sprzedaż i każdy zakup musi być do IW zgłoszony na piśmie. Zwierzęta przed wyjazdem do rzeźni muszą być zbadane, na to też wymagany jest dokument. Jest masa wyników z badań laboratoryjnych świń i dzików, trzeba je odpowiednio posegregować, poinformować o nich odpowiednie osoby. Do tego powiat bialski ma dwie strefy: czerwoną i niebieską tak, że tej pracy jest bardzo dużo.
Czy dysponuje pan odpowiednimi środkami do powierzonych zadań?
R.B.: W bialskiej IW zatrudnionych jest 12 lekarzy weterynarii i 8 osób obsługi. Wszyscy są zaangażowani w ASF, nawet sekretarka, która przyjmuje telefony i zgłoszenia, a tych jest ogrom. Oczywiście, przy obecnych zadaniach brakuje rąk do pracy. Obiecano mi 4 dodatkowe etaty.
A jak wygląda kwestia finansowa walki z pomorem? Ile pieniędzy już wydaliście i czy nie zabraknie środków?
R.B.: Dotychczas nie było żadnych problemów z finansowaniem działań. W sumie w powiecie bialskim na odszkodowania za zwierzęta zabite w ogniskach i za skierowane do uboju w związku z rezygnacją z produkcji przy programie bioasekuracji wydaliśmy ponad 7 mln zł.
Ile gospodarstw z tych 42 ognisk otrzymało odszkodowania?
R.B.: W 5 przypadkach przyznaliśmy odszkodowania, w 37 odmówiłem ze względu na rażące zaniedbania w identyfikacji zwierząt i bioasekuracji.
Co miało decydujące znaczenie przy likwidacji świń sąsiadujących z ogniskiem?
R.B.: Tam, gdzie były spełnione zasady bioasekuracji zwierzęta zostały. Były to większe gospodarstwa oraz rolnicy, których było stać na prawidłowe zabezpieczenie chlewni. Natomiast tam, gdzie zasady nie były przestrzegane w ogóle i nawet nie było nadziei na to, że zostaną spełnione, niestety – nie było wyjścia. Nie było mat dezynfekcyjnych, nie było odzieży ochronnej, ba, nawet środków dezynfekcyjnych nie było. Największymi jednak uchybieniami były zaniedbania w identyfikacji świń, a w ustawie o ochronie zdrowia zwierząt jest wyraźnie napisane, że jeżeli w identyfikacji i rejestracji zwierząt są jakiekolwiek nieprawidłowości, odszkodowanie nie przysługuje.
Pan osobiście podejmował te decyzje?
R.B.: Tak, osobiście musiałem podjąć te niełatwe decyzje.
Jak rolnicy przyjmują decyzje o odmowie wypłaty odszkodowania?
R.B.: W tej sytuacji nikt zadowolony nie jest. W wielu tych gospodarstwach byłem i widziałem na własne oczy, że nie było tam szans na spełnienie obowiązujących przepisów. Tłumaczę to rolnikom. Oczywiście, zdarzają się krzyki i obelgi pod naszym adresem. Informuję o możliwości odwołania się od mojej decyzji do sądu. Jeżeli ten przyzna odszkodowanie, będę musiał je wypłacić. Innej drogi nie ma.
Czy rolnicy korzystają z tej drogi?
R.B.: Tak, w kilku przypadkach toczy się postępowanie w sądzie. Może sąd się dopatrzy się jakiejś przesłanki, aby przyznać odszkodowanie rolnikom.
Jeżeli w chlewni, w której wybuchnie pomór utrzymywanych jest 100 świń, z czego do momentu akcji uśmiercania padnie 20, za ile zwierząt rolnik może ubiegać się o odszkodowanie?
R.B.: Ustawodawca wprowadził zapis, że odszkodowanie przysługuje wyłącznie za zwierzęta zabite z nakazu PLW. Za zwierzęta, które padły od momentu podejrzenia do akcji uśmiercania świń nie ma odszkodowania. Tu PLW ma ręce związane. Dlatego chcemy jak najszybciej likwidować ogniska. Niekiedy, jeżeli mieliśmy patognomiczne objawy i dużą śmiertelność, nie czekaliśmy na wyniki. Ich otrzymanie było tylko formalnością.
Co było najczęściej przyczyną wprowadzenia wirusa do chlewni?
R.B.: Dochodzenia dowiodły, że najczęściej ASF przenikał do chlewni z zielonką dla bydła stojącego obok świń albo na butach rolnika.
Czy IW zrobiła wszystko, aby rolnicy dowiedzieli się, jak zabezpieczyć gospodarstwa przed chorobą?
R.B.: Tak, akcję informacyjną prowadziliśmy szeroko. Były ulotki, informacje w mediach, gazetach lokalnych. Ciągle informowaliśmy za pośrednictwem starostw o zasadach bioasekuracji, co trzeba spełnić, aby dalej utrzymywać świnie. Odbyły się dziesiątki spotkań o tej tematyce. Jak widać nie wszyscy podeszli do tematu poważnie.
Czy możliwe jest, aby w utrzymujących kilka świń gospodarstwach sąsiadujących z ogniskiem, po badaniu pozwolić na ubój na potrzeby własne zdrowych zwierząt?
R.B.: Obecnie rolnicy utrzymujący do 50 świń mają czas do czerwca, aby dotuczyć i zabić na potrzeby własne lub sprzedać do rzeźni świnie. Po wygaszeniu produkcji otrzymają 300 zł/szt./ za dorosłe świnie i 190 za prosięta do 20 kg., jednorazowo w tym roku.
Ilu rolników dotychczas zdecydowało się na zaprzestanie produkcji?
R.B.: W naszym powiecie było to ok. 1000 stad. Rolnicy ci uczestniczyli w programie bioasekuracji w 2017r. i otrzymali odszkodowania za zabite zwierzęta i rekompensaty.
Jak układa się współpraca z myśliwymi?
R.B.: Nie jest źle. W wyniku odstrzału sanitarnego w zeszłym roku na terenie naszego powiatu zastrzelono ok. 3 tys. dzików.
StoryEditor
ASF: Bioasekuracja do poprawy - WYWIAD
Likwidacji ognisk ASF towarzyszą ogromne emocje. W powiecie Biała Podlaska na Lubelszczyźnie wykryto ich dotychczas 42. O tym jak przebiega walka z tą choroba rozmawiamy z tamtejszym powiatowym lekarzem weterynarii – Radomirem Bańko.