Jednym z podstawowych problemów naszego sektora jest rozdrobnienie gospodarstw, przez które pozycja negocjacyjna rolników wobec rzeźni jest niewielka. Uporali się z nim producenci świń w Austrii, tworząc silne związki i sprzedając 55% z 5 mln szt. krajowej produkcji żywca wieprzowego przez tzw. giełdę świń. W państwie, w którym ponad połowa pogłowia znajduje się w gospodarstwach utrzymujących od 10 do 400 świń, cenę żywca twardo negocjuje z 5 największymi ubojniami szef giełdy – dr Johann Schlederer. – Z tych mediacji przedstawiciele rzeźni często wychodzą niezadowoleni. Dysponujemy 45 tys. tucznikami tygodniowo, więc muszą szukać z nami kompromisu – relacjonował przez internetowy komunikator nasz prelegent.
Organizacja giełdy
Jedynym zadaniem rolników jest zgłoszenie partii świń do sprzedaży oraz wyznaczenie jej terminu. Resztą zajmuje się już przedstawiciel giełdy. Co istotne, ważenie i klasyfikację poubojową tusz przeprowadza niezależny klasyfikator, opłacany przez rolników oraz rzeźnię, a producenci otrzymują zapłatę za tuczniki już po 7 dniach od odstawy.
– Nie tylko współtworzymy cenę, ale wspólnie z zakładami udało się nam stworzyć jeden schemat płatności – określić, za jakie tusze producenci otrzymują premie, a za jakie kary. Poza tym, by zmobilizować rolników do organizowania większych grup świń, ustaliliśmy premie ilościowe – wyjaśniał dr Schlederer.
Jedność wśród rolników owocuje nie tylko ceną średnio o 0,15–0,20 euro wyższą niż w Niemczech, ale również budową krajowego programu promocji wieprzowiny oraz możliwością lobbingu na rzecz branży w kraju i za granicą. – Z każdego sprzedanego tucznika przez giełdę odciągamy 0,75 euro na promocję. Przez lata udało nam się zbudować narodowy patriotyzm w konsumpcji wieprzowiny – podkreślał Austriak.