2020 rok dał producentom świń w kość. Wielu zastanawia się, czy produkować dalej. Kiedy będzie lepiej? O sytuacji na rynku mówią przedstawiciele firmy Animex.
Rok 2020 producenci świń będą chcieli jak najszybciej wymazać ze swej pamięci. Ogólnoświatowa pandemia koronawirusa, rozprzestrzeniający się ASF i prawdziwy krach na rynku trzody chlewnej. Te wszystkie czynniki, ściśle ze sobą powiązane spowodowały, że gospodarstwa nastawione na produkcję świń zaczęły tracić płynność finansową.
Koronawirus zdemolował rynek
– Z powodu pandemii koronawirusa zaobserwowaliśmy nagłe załamanie się eksportu europejskiej wieprzowiny na wielu rynkach światowych. Odnotowujemy obecnie nadpodaż żywca wieprzowego, która nie wynika ze wzrostu hodowli, lecz zmniejszenia uboju, rozbioru i sprzedaży mięsa w Unii Europejskiej – diagnozuje Łukasz Dominiak, rzecznik prasowy Animeksu.
![](/media/_versions/%C5%82d_2_medium.jpg)
– Patrząc całościowo na 2020 rok, pierwszym klockiem domina, który uruchomił niekorzystne dla nas zdarzenia, był wybuch wirusa SARS-CoV-2 w Chinach, blokujący w początkowym okresie przepływ ludzi i towarów, w tym mięsa. Niestety producenci podjęli w owym czasie duże ryzyko, jak się okazało zbyt duże. Dalszy ciąg zdarzeń był łatwy do przewidzenia. Mimo dość dobrych cen, w porównaniu do lat ubiegłych, w maju hodowcy funkcjonujący w ramach cykli otwartych zaczęli tracić rentowność. Straty były olbrzymie, dochodziły do 250 zł na sztuce. W lecie sytuację pogorszył rozprzestrzeniający się w Europie wirus SARS-CoV-2. Dotknął on również polskie zakłady, w tym nasze – dodaje Piotr Kowalski, dyrektor zarządzający ds. skupu żywca w firmie Animex.
Mięso zostało w Europie
![](/media/_versions/piotr_kowalski%5B2%5D_medium.png)
Zdaniem przedstawicieli największego koncernu mięsnego w naszym kraju, pandemia koronawirusa nie tylko wpłynęła na zatory w sprzedaży międzykontynentalnej, ale również spowodowała znaczne przesunięcia na rynku wspólnotowym. Jak podkreśla Łukasz Dominiak, w 2020 r. kluczowi gracze w UE lokowali nadwyżki surowca na rynkach europejskich, w tym także polskim, ponieważ dysponowali ograniczonymi zasobami siły roboczej, a jednocześnie dotknęły ich restrykcje w dostępie do rynków azjatyckich, głównie chińskiego. Tym sposobem na wspólnotowym rynku pozostały półtusze i półprodukty do dalszego rozbioru.
– W tym czasie w Europie chłodnie były pełne mięsa niewysłanym do Chin. . Sytuacja ta musiała wpłynąć na obniżenie ceny żywca. W Niemczech w tym czasie cena ZMP oscylowała w granicach 1,66 do 1,47 euro/kg WBC, podczas gdy w Polsce wahała się między 1,64, a 1,31 euro/kg WBC – wylicza Piotr Kowalski – Aby sytuacja się poprawiła należy zdjąć nadwyżkę żywca z rynku. Animex w ostatnich miesiącach podniósł poziom skup żywca wieprzowego o ponad 12% w stosunku do początku roku – dodaje.
Potrzebna jest pomoc dla branży
Zdaniem dyrektora ds. skupu ważne jest spojrzenie na rynek w długiej perspektywie czasu. – Już teraz trzeba zacząć pracować nad rozwojem rodzimej produkcji warchlaka, gdzie przy imporcie ponad 6 milionów warchlaków jest przestrzeń na hodowlę ok. 200 tysięcy loch. Aby to osiągnąć niezbędne będzie wsparcie centralne, pomoc rolnikom chcącym rozwijać profesjonalnie ten segment hodowli oraz wprowadzenie zmian w kwestii pozwoleń na budowę i rozbudowę ferm macierzystych. Hodowcy tuczący w cyklach otwartych potrzebują dużych partii warchlaka tj. powyżej 600 sztuk z jednego stada. Wymaga to uruchomienia działań wspierających budowę obiektów utrzymujących od co najmniej 700-800, do nawet 2000 loch. Nie można oczekiwać, że hodowca tuczowy wstawi na fermę kilkaset sztuk warchlaka z kilku ferm macierzystych. Przy takiej alternatywie zawsze wybrany zostanie import – wskazuje na potrzebę państwowego wsparcia Kowalski. Jego zdaniem konieczna jest również zmiana podejścia do walki z afrykańskim pomorem świń, który zajmuje coraz większe obszary naszego kraju.
![](data:image/png;base64,iVBORw0KGgoAAAANSUhEUgAAAAEAAAABCAYAAAAfFcSJAAAADUlEQVR42mNk+P+/HgAFhAJ/wlseKgAAAABJRU5ErkJggg==)