Już się wydawało, że producenci świń wreszcie odsapną i zaczną powoli zarabiać na wyprodukowanych tucznikach. Ceny w lutym po kilku miesiącach spadków zaczęły stopniowo rosnąć. Za całosamochodowe partie wyrównanych tuczników można było uzyskać 4,70–5 zł/kg żywca. Za mniejsze dostawy ubojnie płaciły 4,20–4,40 zł/kg. Przedstawiciele zakładów mięsnych zapowiadali, że stawki będą dalej rosły, najprawdopodobniej aż do świąt wielkanocnych. Dlaczego więc po tygodniu zmienili zdanie i obniżyli stawki do 4,00–4,30 zł/kg?
Najprawdopodobniej jest to konsekwencja zwiększonej podaży na rynku żywca oraz informacji o tym, że KE zgadza się na dopłaty do prywatnego przechowalnictwa wieprzowiny. Ten unijny mechanizm uruchamiany na naszym rynku już nie po raz pierwszy. Ponownie jednak zadziałał na niekorzyść rolników, choć z założenia powinien od umożliwić zakładom zapłatę wyższych stawek za żywiec. Tymczasem ubojnie chcą ściągnąć teraz z rynku jak najwięcej mięsa po niższych cenach i zmagazynować je przy udziale pieniędzy unijnych. Gdy podaż tuczników będzie niższa, będą mogli korzystać ze zgromadzonych zapasów. To może spowodować wypłaszczenie cen za świnie i zahamować tak wyczekiwane podwyżki cen.
pj