– Było i nadal jest dynamicznie, a co najważniejsze – niepewnie. I mimo że zwierzęta wychodzące z naszych chlewni są przebadane i mają gwarancję zdrowia, mało jest chętnych, aby je odbierać – mówi rolnik.
Powodów jest wiele, poza zwykłym strachem rolników pojawia się też kwestia likwidacji hodowli na tamtym terenie. Rolnicy zaprzestają tuczenia świń. Rodzinne gospodarstwa, szczególnie mniejsze, często nie są w stanie spełnić zaleceń bioasekuracyjnych, rezygnują z produkcji.
– Od blisko 4 lat żyjemy i pracujemy w bezpośrednim sąsiedztwie pomoru. Nie ma co narzekać, trzeba dalej funkcjonować – mówi Brzozowski. – Choć łatwo nie jest.
Stąd pomysł podjęcia szerszej współpracy z okolicznymi rolnikami, właścicielami tuczarni. Duży producent świń, jakim niewątpliwie jest Brzozowski, ma ze względu na skalę produkcji mniejsze koszty jednostkowe i wyższe ceny zbytu żywca niż mniejsi rolnicy. Dlatego producent wpadł na pomysł ulokowania odchowanych w swoich chlewniach prosiąt w tuczarniach lokalnych producentów żywca, płacąc im za usługę tuczu.
Więcej o tym jak przebiega współpraca producentów świń na Podlasiu, gdzie grasuje afrykański pomór świń ASF przeczytacie już niedługo w listopadowym wydaniu "top świnie". Zapraszamy do lektury. aku