Spotykamy się na targach EuroTier w Hanowerze, gdzie wyraźnie widać, że odwrotu od produkcji świń w wysokich normach dobrostanu chyba już nie ma.
Andrzej Komornicki: Historia zatoczyła koło. Otwarte kojce, coś, co obserwowałem 20 lat temu i co wtedy powodowało uśmiech, dziś wraca do gry. Mało tego, potem kojce nazywane „szczęśliwą świnią” przerabiałem na zwykłe klatki, które dziś są passé.
Dlaczego wówczas się one nie sprawdziły?
A. K.: Idea była dobra, ale myśl techniczna zła. Wtedy powierzchnia tych kojców była zbyt mała. Dziś widzimy, że są one dużo większe, mają często ponad 6 m2 i lepiej wyposażone. Hodowcy nie byli z nich zadowoleni.
Teraz niemal wszystkie firmy wyposażeniowe oferują udoskonalone warianty otwartych kojców. Po targach widać, że Zachód nie jest już zainteresowany innymi rozwiązaniami. Jak do tematu podchodzą polscy producenci?
A. K.: Dotychczas w Polsce mało kto jest zainteresowany otwartymi kojcami porodowymi. Cały czas rolnicy nastawieni są na to, żeby wyposażyć chlewnie w miarę tanio.
Nie dociera do nas informacja, że wkrótce również w Polsce będzie to standard?
A. K.: Chyba rolnicy nie d...