Nie w każdym gospodarstwie jest możliwość precyzyjnego i wygodnego produkowania pasz. Coraz wyższe wymagania, jakie stawia przed rolnikami rynek, powodują, że szukają oni jak najlepszych rozwiązań. Niektórzy decydują się na wykorzystanie mobilnych mieszalni pasz – urządzeń, które nie tylko szybko i sprawnie ześrutują i wymieszają surowce, ale też przetransportują je na niewielkie odległości do magazynów. Zobacz, jak to zorganizowano.
Usługa mieszania
W Jaszkowie w pow. średzkim mieści się gospodarstwo, należące od 2018 r. do firmy ATH. Pod bacznym okiem prezes spółki – Edyty Młynarczyk – odchowywanych jest tu 860 tuczników w cyklu otwartym. Świnie, ważące średnio 30 kg, sprowadzane są z Danii, a chlewnia pełni rodzaj gospodarstwa doświadczalnego dla ATH. To tutaj jej pracownicy mogą sprawdzać oferowane klientom – gospodarstwom kontraktującym świnie – rozwiązania, m.in. żywieniowe.
– Korzystamy z usługi mobilnej mieszalni pasz, ponieważ to wygodne rozwiązanie nie wymaga inwestycji. Nasze gospodarstwo jest jeszcze w fazie rozwoju. Obok stawiamy kolejny budynek na 2 tys. tuczników – wyjaśnia pani prezes.
Po wstawieniu świń mieszalnia przyjeżdża do tego gospodarstwa raz na 3 tygodnie. Pracuje ciągle przez 8 godzin i robi pełne zasypy silosów: dwóch 25-tonowych i jednego 10-tonowego. Pod koniec tuczu częstość mieszania zwiększa się i maszyna przyjeżdża co 10 dni.
Jak to działa?
Operator wprowadza recepturę do komputera mieszalni i podjeżdża pod silosy, z których pobiera poszczególne komponenty. Śrutuje, jednocześnie mieszając. W tym czasie pracownik fermy naważa i szykuje poszczególne dodatki, np. premiksy, zakwaszacze, enzymy czy olej. Operator mieszalni dodaje je zgodnie z recepturą. Po zmieszaniu podjeżdża pod silosy paszowe i pneumatycznie opróżnia mieszalnię.
Zdaniem Młynarczyk, takie rozwiązanie to oszczędność nie tylko czasu, ale również energii elektrycznej. Łączny koszt usługi mieszania pasz wylicza na ok. 15 tys. zł/rzut. To jej zdaniem niewielki wydatek w porównaniu z inwestycją w mieszalnię pasz o podobnych parametrach jak ta, która przyjeżdża na samochodzie.
– Przy tej skali produkcji rolnik co kilka dni produkowałby pasze w mieszalni stacjonarnej. Im częściej, tym większe prawdopodobieństwo popełnienia błędu – zauważa prezes. Jej zdaniem usługowe mieszanie niemal eliminuje błędy w przygotowywaniu pasz. Tym bardziej, że po produkcji w ruch ponownie idzie skaner i na bieżąco kontrolowane są parametry już gotowych mieszanek. To ważny punkt w tym gospodarstwie, ponieważ receptury pasz są tu dostosowywane do wymogów grup technologicznych.
Z braku czasu
– Permanentny brak czasu zmusił mnie do skorzystania z usługi przygotowania pasz w moim gospodarstwie przez mobilną mieszalnię. Po pierwszym, pokazowym przygotowaniu mieszanek, zdecydowałem się na zakup tego urządzenia. Jest o wiele szybsze niż stacjonarne mieszalniki – przyznaje Piotr Maćkowiak z Lucin w pow. śremskim. Rolnik jest w stanie umieszać nawet 60 t paszy w ciągu dnia, a jak przyznaje, w mieszalni stacjonarnej przez 8 godzin robił jedynie ok. 10 t.
Maćkowiak gospodaruje na 120 ha i utrzymuje stado 350 loch Choice Genetics. Rocznie odstawia ok. 7 tys. tuczników. Jego gospodarstwo jest specyficzne, ponieważ zlokalizowane w obrębie jednej wsi, ale w trzech różnych, oddalonych od siebie o ok. 1 km siedliskach. Przy domu, w centralnej części Lucin, mieści się stado loch wraz z porodówkami i odchowalniami. Magazyn paszowy znajduje się na końcu wsi, a otoczone lasem tuczarnie są oddalone o 1 km od domu. Również z tego względu mobilność mieszalni jest bardzo pomocna.
Używany sprzęt
Rolnik kupił używaną mieszalnię z 2010 r. Zapłacił za nią w 2019 roku ok. 460 tys. zł. Na zakup urządzenia zaciągnął kredyt na 4 lata. Miesięczna rata wynosi 5,5 tys. zł.
– To jest model z napędem wyłącznie samochodowym. Nie ma dodatkowego silnika. Pacuje na 1350 obrotach, więc jest cicha. Na 1 tonę paszy mieszalnia spala 4 l oleju napędowego – wyjaśnia Maćkowiak. – Dodatkowo wyposażenie w system bezpyłowy powoduje, że jest w zasadzie nieuciążliwa dla sąsiadów – dodaje.
Od momentu zakupu urządzenie pracuje cały czas na pełnych obrotach. Miesięcznie produkuje ok. 300 ton paszy. Ma przepracowane 22 tys. godzin, z czego 17–18 tys. godz. na śrutowanie. W tym okresie 3 razy konieczna była wymiana sit. Bijaki od momentu zakupu wciąż są te same.
Od momentu zakupu urządzenie pracuje cały czas na pełnych obrotach. Miesięcznie produkuje ok. 300 ton paszy. Ma przepracowane 22 tys. godzin, z czego 17–18 tys. godz. na śrutowanie. W tym okresie 3 razy konieczna była wymiana sit. Bijaki od momentu zakupu wciąż są te same.
– Serwis przeprowadzamy na bieżąco. W zasadzie raz w roku konieczna jest jedynie wymiana oleju i filtrów. W ciągu dwóch lat raz wymienialiśmy sprzęgło, jak się później okazało – z mojej winy – przyznaje rolnik.
Maćkowiak twierdzi, że czas na produkcję pasz w jego gospodarstwie od momentu zakupu mobilnej mieszalni jest wtedy, kiedy nie ma możliwości lub konieczności pracy w polu, np. kiedy pada deszcz.
– Odpalam mieszalnię i robię paszę. Urządzenie w ciągu 24 minut śrutuje i miesza 5 t. Później ok. 10 minut trwa wysypywanie do silosu. Mieszalnia ma możliwość szybszego rozładunku pneumatycznego, 1 t/1 min, ale żmijki od silosów nie nadążają tak szybko odbierać mieszanek – tłumaczy producent. Jego zdaniem mobilność mieszalni bardzo usprawniła prace w gospodarstwie. Po tym, jak żywieniowiec ułoży receptury pasz, wystarczy już tylko zgodnie z nimi zaciągnąć z silosów zboża i pozostałe surowce.
– Dodaję nawet komponenty w ilości 200 g/t, z tym że łączę je w 5-kg przedmieszce. Nie mam również problemu z natłuszczaniem paszy, dolewam olej. Po zakończeniu mieszania przejeżdżam pod chlewnię i zasypuję silosy paszowe – tłumaczy Maćkowiak i dodaje, że nieco obawiał się pionowego mieszalnika, ale okazuje się, że bezpodstawnie. Obsługujący gospodarstwo żywieniowiec bada homogenność wykonywanych mieszanek. Zazwyczaj jest ona zgodna z deklaracją producenta mieszalni – na poziomie 97%.
Ponadto Maćkowiak przyznaje, że dziś, kiedy każdy drży o to, by jak najlepiej zabezpieczyć stado przez ASF, własne urządzenie jest niezastąpione. Dzięki niemu do budynków, w których utrzymuje świnie, nie zbliża się żaden samochód ze środkami żywienia zwierząt, które jak wiadomo, codziennie są w jakimś gospodarstwie.
– Dodaję nawet komponenty w ilości 200 g/t, z tym że łączę je w 5-kg przedmieszce. Nie mam również problemu z natłuszczaniem paszy, dolewam olej. Po zakończeniu mieszania przejeżdżam pod chlewnię i zasypuję silosy paszowe – tłumaczy Maćkowiak i dodaje, że nieco obawiał się pionowego mieszalnika, ale okazuje się, że bezpodstawnie. Obsługujący gospodarstwo żywieniowiec bada homogenność wykonywanych mieszanek. Zazwyczaj jest ona zgodna z deklaracją producenta mieszalni – na poziomie 97%.
Ponadto Maćkowiak przyznaje, że dziś, kiedy każdy drży o to, by jak najlepiej zabezpieczyć stado przez ASF, własne urządzenie jest niezastąpione. Dzięki niemu do budynków, w których utrzymuje świnie, nie zbliża się żaden samochód ze środkami żywienia zwierząt, które jak wiadomo, codziennie są w jakimś gospodarstwie.