Około 600 pracowników uboju i linii przetwarzania wieprzowej krwi może wejść na teren firmy i wrócić do swoich obowiązków - poinformowały wczoraj władze miasta.
Decyzję o dopuszczeniu zakładu mięsnego do pracy poprzedziły wielodniowe negocjacje między właścicielami firmy a lokalnymi władzami. Przedstawiony przez Tönnies plan higieniczny umożliwił stopniowy powrót to pełnej produkcji. Przewiduje on całkowite oddzielenie sektora uboju i przetwarzania krwi od pozostałej części zakładów. W ramach reżimu sanitarnego pracownicy mają zachować dystans społeczny, a między stanowiskami pracy pojawiły się osłony z pleksi. Wielokrotnie krytykowana wentylacja została zmodyfikowana tak, aby zagwarantować stałą wymianę powietrza.
Bezpośrednią przyczyną zwieszenia uboju i dalszej obróbki wieprzowiny w zakładach w Rheda-Wiedenbrück było wykrycie koronawirusa u około 1,4 tys. spośród ponad 7 tys. pracowników. Podobnie jak cała niemiecka branża mięsna, firma Tönnies w ostatnich latach przeszła w znacznym stopniu na system zatrudniania pracowników firm zewnętrznych, którego główną podporą są mieszkający zwykle w zatłoczonych, tanich kwaterach obywatele państw wschodniej i południowo-wschodniej części Unii Europejskiej. Połowę załogi największej niemieckiej rzeźni stanowią Rumuni, pracuje tam również 900 Polaków.
Jak podaje firma, w Rheda-Widenbrueck każdego dnia do uboju przyjmowano od 20 tys. do 25 tys. sztuk świń, przy potencjale produkcyjnym na poziomie to 30 tys. sztuk. Zamknięcie rzeźni spowodowało znaczne perturbacje rynkowe, gdyż hodowcy stracili możliwość bieżącej sprzedaży tuczników – chlewnie zaczęły się przepełniać. Konsekwencje lockdownu odczuli również polscy producenci, gdyż krajowe zakłady zyskały dostęp do taniego surowca z zachodu.
StoryEditor
Największa niemiecka ubojnia powoli wznawia pracę
Po około miesiącu przestoju zakłady mięsne w Rheda-Wiedenbrück należące do koncernu Tönnies mogą stopniowo wracać do uboju. Rozbiór tusz nie jest jeszcze możliwy.