Dzisiaj w kilku miejscach na zachodniej granicy Polski pojawili się rolnicy. Jak podkreślili rolnicy obecni w Świecku, to nie był protest, ale ostrzegawcza pikieta mająca na celu zwrócenie uwagi na problem pryszczycy w Niemczech i działania polskich władz w tym zakresie.
Na polsko-niemieckim przejściu granicznym w Świecku spotkali się hodowcy bydła i świń z woj. kujawsko-pomorskiego, warmińsko-mazurskiego oraz podlaskiego. Obawiają się pryszczycy, którą trzy tygodnie temu wykryto w jednym z gospodarstw w Brandenburgii. Choroba jest wysoce zaraźliwa i niebezpieczna dla pogłowia bydła i świń. Na razie wykryto jedno ognisko i nie znane są nadal przyczyny pojawienia się choroby. Wszystkie informacje na temat pryszczycy znajdziesz TUTAJ.
ZOBACZ FILM!
Pikieta rolników w Świecku
- Jesteśmy na przejściu granicznym w Świecku, żeby obudzić polski rząd, polskie władze, żeby coś zrobiły w sprawie pryszczycy, która szerzy się za naszą polską granicą – mówił Karol Faszczewski, hodowca bydła mlecznego z Podlasia, członek Ruchu Gospodarstw Rodzinnych. Do Świecka przyjechał również Konrad Krupiński, hodowca bydła mlecznego z woj. warmińsko-mazurskiego, który również był organizatorem tej akcji.
- Ruch Gospodarstw Rodzinnych przyjechał do Świecka, wyrazić swoje ubolewanie i zaniepokojenie brakiem realnych działań ze strony Ministerstwa Rolnictwa. Niestety 17 dni temu za naszą zachodnią granicą wybuchła pryszczyca, a nasz rząd nie ma czasu żeby podjąć jakiekolwiek działania ratujące i zabezpieczające polskie rolnictwo – mówił Konrad Krupiński. Dodał, że minister rolnictwa Czesław Siekierski podczas spotkania na temat pryszczycy z rolnikami, powiedział, że obecnie jedynym zabezpieczeniem dla gospodarstw jest bioasekuracja. Według niego nadal żywe zwierzęta z Niemiec wjeżdżają do Polski, stanowiąc zagrożenie, gdyż nikt nie zna liczby oraz miejsc gdzie trafiają.
- Nie jest prowadzona żadna kwarantanna. Jako Ruch Gospodarstw Rodzinnych żądamy od ministerstwa, aby wstrzymało przywóz żywych zwierząt z Niemiec chociaż na okres 30 dni, aby zobaczyć jak wygląda sytuacja epidemiologiczna w Niemczech, czy pryszczyca została opanowana, czy nie wjeżdżają do nas chore zwierzęta. Jeżeli u nas w kraju wybuchnie pryszczyca, cena masła, mleka, wołowiny wszystko rypnie na ziemię. To tak naprawdę będzie koniec polskiej hodowli w Polsce. Nie będziemy w stanie utrzymać swoich gospodarstw – mówił Krupiński.
Skutki pryszczycy w Polsce będą olbrzymie
Skutki wystąpienia pryszczycy w naszym kraju będą olbrzymie, bo nie stać naszych gospodarstw na choćby miesięczny przestój w produkcji, bo mamy kredyty, zobowiązania i jak dostanę nakaz likwidacji swojego stada i na dwa miesiące stracę płynność finansową swojego gospodarstwa to już jest po mnie - dodał Rafał Grobelski, hodowca bydła mlecznego z woj. kujawsko-pomorskiego.
Niepokoją się także producenci świń, bo choroba również atakuje trzodę chlewną. - Jeśli choroba wdziera się na dany rejon, na teren gospodarstwa wiadomo, służby weterynaryjne będą wymagały całkowitego wybicia stada. Wiąże się to z długotrwałym okresem przestoju, dezynfekcji. Odbudowanie stada loch, w cyklu zamkniętym do przynajmniej 12-14 miesięcy do odstawienia pierwszego tucznika. Gospodarstwo traci całkowity przychód przez cały ten okres – mówił tym razem producent świń z woj. kujawsko-pomorskiego. Dodał również, że rolnik oprócz świń traci też pasze, ponadto tracą też rolnicy w promieniu 3 i 7 km.
- Jesteśmy tutaj także po to aby zmotywować rząd i służby weterynaryjne do zabezpieczenia naszego kraju przez wdarciem się pryszczycy. Chcemy produkować i zarabiać, a nie liczyć na łaskę UE i rządu na rekompensaty i dopłaty. Chcemy pracować i godnie zarabiać pieniądze – podkreślił hodowca.
Pikiety rolnicze w innych miejscowościach
Pikieta rolników odbyła się również na przejściu graniczym w Kołbaskowie i w Jędrzychowicach na Dolnym Śląsku oraz w dwóch innych lokalizacjach
oprac. dkol/ak
fot. Anna Kurek, Justyna Czupryniak, Anna Arabska