Organizatorem wydarzenia był Janusz Terka z NSZZ IR Solidarność. Spotkanie umówiono już kilka tygodni temu, kiedy rolnicy protestowali pod zakładem Food Service w Rawie Mazowieckiej.
– Nasz powiat jest jednym z największych w Polsce zagłębi trzody chlewnej w Polsce, produkujemy tutaj 1/5 całego pogłowia, jeżeli ASF do nas dotrze wiele gospodarstw będzie zrujnowanych – mówili zaniepokojeni rolnicy. W spotkaniu oprócz Ministra Rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego wzięli udział samorządowcy, przedstawiciele ARiMR oraz PZŁ.
Litewskie świnie
Minister przywrócił po rozmowach z Litwinami zgodę na przywóz do Polski świń z czerwonej strefy ASF (czytaj TUTAJ), bo potwierdził, że nie były wówczas złamane przepisy, a świnie i mięso posiadały odpowiednie dokumenty potwierdzające, że zwierzęta były zdrowe. – Jak to jest, że litewskie świnie z czerwonej strefy przyjeżdżają do Polski, a nasze są utylizowane, albo są problemy z ich sprzedażą, bo przerastają w chlewniach?– mówił wzburzony rolnik.
Na prośbę przedstawicieli grupy minister przygotował listę zakładów z powiatu piotrkowskiego, które i w jakich ilościach sprowadzają mięso z innych krajów. Niestety jak się okazuje to większość z zakładów sprowadza mięso i to w dużych ilościach. Mięso nie pochodzi jednak w głównej mierze z Litwy, ale z Belgii i Danii.
– W Belgii hodowla świń jest skończona, po wykryciu ASF wśród dzików, tamtejsze zakłady utraciły możliwości eksportowe i rynek zbytu. Polskie zakłady wykorzystały ten fakt i kupowały w niskich cenach towar właśnie z Belgii – mówił minister. Podkreślił, że żadna osoba w rządzie na ma wpływu na to czy zakład kupuje towar z zagranicy, jaki i w jakiej cenie.
– Ale przecież to mięso jest o wiele gorsze niż nasze – mówili rolnicy, których zdaniem w Polsce kontrole weterynaryjne są prowadzone na każdym etapie produkcji, a zdrowie zwierząt jest sprawdzane na każdym kroku – jakie wymogi są stawiane wieprzowinie, która przyjeżdża do nas?
Na to pytanie minister się przygotował, bo zamierza wprowadzić wymogi wzmożonej kontroli (może to niektóre zakłady zniechęci do importu, bo kontrole będą dokładniejsze).
– Kontrole będą przeprowadzane 15 dni przed wysyłką, w dniu wysyłki, w dokumentach będzie zawarta trasa transportu, jeżeli w drodze zostaną zerwane plomby, na miejsce będzie musiał przyjechać Powiatowy Lekarz Weterynarii i tylko on może podjąć decyzję o nałożeniu drugiej plomby. W dokumentach mają pojawić się także informacje o statusie epizootycznym kraju i regionu oraz stanie dzików – wymieniał J.K. Ardanowski.
Wzmożona będzie kontrola również samych zakładów rozbioru, do których przyjeżdża mięso i żywiec. Minister zamierza się dokładniej przyjrzeć sprawie, o której niedawno było dość głośno. Dotyczyła ona podejrzanego samochodu, który podjechał pod zakład rozbioru mięsa, wyciekała z niego „śmierdząca substancja”, miały być nią przewożone resztki poutylizacyjne z zakładu. Dziwnym trafem samochód nie wyjeżdżał z zakładu, tylko do niego wjeżdżał. Rolnicy mają na ten temat swoją teorię, którą podzielili się z ministrem.
– Zamierzam tę sprawę wyjaśnić – mówił J. K. Ardanowski.
Niemcy mają lepsze ceny
Podczas dyskusji pojawił się wątek niemieckich cen i giełdy, którą dotychczas wzorowały się zakłady, ale nagle przestały. Rolnicy szukali odpowiedzi. Okazuje się, że ceny zaczęto ustalać na podstawie płaconych innym krajom np. belgom czy litwinom (bo nikt inny ich świń nie chce kupować), a nasi rolnicy od wielu miesięcy produkują bez zysków, bo ceny są absurdalnie niskie. Minister wytłumaczył, że w Niemczech jest inaczej, więc nie ma co porównywać naszych cen do niemieckich. Niemcy faktycznie otrzymują lepsze ceny, bo rolnicy są zrzeszeni w spółdzielniach, sami tworzą ubojnie oraz zakłady i są ich członkami, a więc jednocześnie są w stanie wpływać na cenę, ale także w większych partiach mogą sprzedawać mięso na inne rynki, uzyskując lepsze ceny.
Ponadto niemieckie zakłady boją się utracić swoich dostawców i o nich dbają, w Polsce nie ma takiej sytuacji, bo panuje wśród zakładów takie przekonanie, że gdzieś rolnik w końcu musi sprzedać świnie, nawet uzyskując kiepską cenę.
Polscy producenci trzody nie specjalnie mają wyjście, bo w całej Polsce ceny są beznadziejne, a więc trudno byłoby zmienić zakład albo zaprzestać dostaw w ogóle, aby zakłady się opamiętały i zaczęły płacić godziwe pieniądze rolnikom. Wstrzymanie dostaw żywca w kraju mogłoby poskutkować, ale czy na długo?
Dlatego również minister i w tym temacie upatruje szansy spółdzielni rolników dla producentów trzody chlewnej i przywrócenia współwłasności w zakładach uboju i rozbioru mięsa.
– Spółdzielnie są zwolnione z podatku dochodowego i podatku od nieruchomości – podkreślił minister, co jak twierdzi miałoby być dużym ułatwieniem.
– To nie minister rolnictwa i nie Premier Morawiecki sprowadzają świnie z zagranicy, tylko robią to polskie zakłady, a nie ma tego typu ograniczeń handlowych, które mogłyby tego zakazać – mówił minister. Powiedział, że zamierza się wywiązać z umowy, dotyczącej podniesienia podatku VAT do 23% za tucz nakładczy, bo jak twierdzi „ten rodzaj tuczu niszczy polską hodowlę świń”. Przeprowadził stosowane rozmowy z Minister Finansów i wszystko zmierza w tym kierunku, że takie podwyżki nastąpią.
Polowania i chłodnie
Spotkania nie ominęła tematyka dzików i skoordynowanych zbiorowych polowań. Jak się okazuje niektóre koła z okolic pow. piotrkowskiego nie wywiązały się z rocznych planów odstrzału dzików (25-75%), ale mają jeszcze czas do końca marca tego roku. Ale za to wiele z kół na tym terenie wykonały zadanie w 150%. Akurat w tym okręgu myśliwi współpracują z rolnikami. – Na ostatnim polowaniu, które odbyło się w weekend, 20 rolników nam pomagało i naprawdę taka współpraca jest potrzebna – mówił przedstawiciel PZŁ. Jeden z myśliwych powiedział, że nie mają chłodni do dyspozycji w kole, na co minister stwierdził, że nie widzi problemu, bo wystarczy zawnioskować o chłodnię z zasobów ministerstwa i w ciągu jednego dnia chłodnia przyjeżdża do zainteresowanego koła.
– Według mnie pieniądze z Funduszu Promocji Mięsa Wieprzowego można byłoby przeznaczyć na materiały informacyjne w telewizji publicznej, żeby każdy miał dostęp do takiej wiedzy. Może to stanowić jedną z metod bioasekuracji – mówił Piotr Marcinkowski, a propozycja spodobała się ministrowi.
Spotkanie rolników z ministrem Ardanowskim trwało kilka godzin. Padło kilka konkretnych propozycji, pomysłów i wymieniono nurtujące rolników aktualne problemy. Czy zagadnienia zostaną wyjaśnione, a rolnicy z powiatu piotrkowskiego otrzymają oczekiwane wsparcie... zobaczymy.
dkol