
– Po zabiciu świń pozostała w gospodarstwie jedynie cisza – mówi Marek Milaniuk, z którym rozmawialiśmy po raz pierwszy w maju br. Wtedy jego chlewnie, w których utrzymywał 80 loch wraz z przychówkiem sąsiadowały z ogniskiem ASF. Dziś już nie ma zwierząt. Jak grom z jasnego nieba 18 czerwca gruchnęła wiadomość – to pomór!
– W niedzielę rano nakarmiłem świnie. Nic nadzwyczajnego się w chlewni nie działo. Wieczorem padła locha, a podczas wieczornego karmienia z 8 loch w kojcu wstały do jedzenia tylko 3 – opisuje początek choroby Milaniuk. – Zauważyłem, że świnie miały zmiany na skórze, zaczerwienienia w okolicy uszu i u nasady ogona.
W poniedziałek rano znalazł kolejne dwie martwe lochy. W ciągu doby padły aż 3 świnie, utrzymywane razem w jednym kojcu. Zgłosił tę sytuację urzędowemu lekarzowi weterynarii, który o zajściu poinformował powiatowego lekarza weterynarii w Parczewie. Dalej wydarzenia potoczyły się już szybko.
– Powiatowy lekarz weterynarii zleciła mi pomiar temperatury u świń. Ale nie miały one gorączki – twierdzi rolnik. Jeszcze tego samego dnia służby weterynaryjne pobrały po 30 próbek krwi świń z każdego z trzech budynków w gospodarstwie Milaniuka. We wtorek o godz. 21 rolnik usłyszał wyrok – to pomór! Wszystkie wyniki krwi wyszły ujemnie. Wyniki dodatnie uzyskano jedynie z narządów pobranych od padłych zwierząt. Śledziona padłej lochy była bardzo ciemna i miała ok. 1 m długości.
O dalszych wydarzeniach rolnik opowiada z trudem.
Więcej o sytuacji w Dawidach przeczytacie Państwo w najnowszym, wrześniowym wydaniu "top świnie". Opisujemy m.in. w jaki sposób szacowana była wartość wybitego stada oraz jak wyglądała praca przy likwidacji kolejnych ognisk.
Zapraszamy do lektury. aku
