Minister nie tylko uspakajał trzy tygodnie temu w Sejmie w Warszawie, że nie będzie problemu z interwencyjnym skupem świń w związku z występowaniem afrykańskiego pomoru świń ASF. Informował również o tym, że są pieniądze na przetwórstwo skupionego mięsa. Opublikowana na początku października specustawa miała rozwiązać kwestie wykupu świń ze stref zagrożonych i przetwarzanie pozyskanego w ten sposób mięsa na konserwy.
Wydawało się zatem, że problemy rolników zostaną rozwiązane. Niestety, obszary w promieniu ok. 10 km od ogniska, które miały być objęte zakazem sprzedaży przez 30 dni, są, jak twierdzą tamtejsi rolnicy – producenci świń, dłuższe. Wynika to z konieczności wykonania ponownych badań krwi od świń z tamtejszych chlewni. Powiatowe inspektoraty weterynarii nie mają takich mocy przerobowych, aby wykonać próbkobranie wystarczająco szybko. Zdaniem rolników trwa to zbty długo! Są miejsca, gdzie ze względu na pojawienie się w niewielkiej odległości od siebie ognisk chlewnie są już zamknięte ponad dwa miesiące. Największy problem jest tam, gdzie rodzą się kolejne prosięta, tam liczba zwierząt wciąż wzrasta.
Obiekty te są zdane na jedyne w tamtejszym regionie wyznaczone zakłady mięsne. Jednak te, pomimo znacznego zmniejszenia stref z tak poważnymi ograniczeniami, nie są w stanie odebrać w krótkim czasie wszystkich przerośniętych świń. aku
Fot. Sierszeńska