Od niedzieli na przejściu granicznym w Świecku stoją producenci świń z okolic Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie) i liczą tiry przywożące tuczniki z Niemiec. Chcą w ten sposób udowodnić inspekcji weterynaryjnej, że myli się co do skali wwozu tuczników. Zdaniem piotrkowskich rolników napływające duże ilości tych zwierząt są główną przyczyną problemów ze zbytem i obniżek przez zakłady. Jak mówi nam Janusz Terka, przewodniczący rolniczej solidarności w Piotrkowie, który bierze udział w akcji, jednej nocy w Świecku wjechało 14 ciężarówek ze świniami.
- Znamienne jest to, że za dnia tych niemieckich tirów ze świniami nie widać. Ale jak tylko zapada zmrok, zaczyna się wjazd samochodów i trwa do 3 nad ranem. Co noc wjeżdża do Polski kilka, kilkanaście tirów z niemieckimi tucznikami. Ja sam naliczyłem 14 i to tylko na jednym przejściu granicznym. A nam Główny Lekarz Weterynarii Bogdan Konopka wmawia, że jest to 16 tirów tygodniowo na wszystkich przejściach granicznych – wyjaśnia Terka.
Dzisiejszej nocy rolnicy zauważyli, że jeden z tirów przewozi świnie w złych warunkach - bez wody i w ogromnym ścisku. Postanowili więc za nim pojechać i sprawdzić, do którego zakładu jedzie. Okazało się, że transport kierowany był do Agro-handlu w Mościszkach w powiecie śremskim (woj. wielkopolskie). Na miejscu rolnicy zastali dwa tiry z zagranicy i zorientowali się, że jeden z kierowców przewożący zwierzęta nie posiada wymaganych dokumentów przewozowych i świadectw zdrowia. Zaczęli więc przypuszczać, że świnie te pochodzą ze stref objętych restrykcjami w związku z przypadkami ASF w Niemczech. Dlatego wezwali służby weterynaryjne, policję i inspekcję transportu drogowego.
- Jeden z tirów przekraczał granicę w Świecku, drugi gdzieś indziej – nie wiemy, gdzie. Już w Mościszkach okazało się, że dokumenty przewozowe jednego z kierowców przez całą noc leżały na zakładzie, nie miał ich przy sobie. A tak nie powinno być. Świadectwa zdrowia też nikt nie chciał nam pokazać. To skandal, że masarnie i ubojnie wolą zagraniczny towar niż ten pochodzący od krajowych producentów. Przecież Wielkopolska to rejon o silnej koncentracji produkcji trzody chlewnej. Świń jest więc pod dostatkiem, a mimo to zakłady sprowadzają dużo gorszej jakości towar z zagranicy! I to właśnie jest przyczyną naszych problemów – mówił Terka.
Inspekcja weterynaryjna: bez uchybień
Skontaktowaliśmy się z Powiatową Lekarz Weterynarii w Kościanie, która była na miejscu, by zapytać o wyniki kontroli. Poinformowała nas, że inspektorzy weterynarii nie stwierdzili żadnych uchybień.
- Sprawdzono warunki transportu pod względem weterynaryjnym, w zakresie dobrostanu i oznakowania zwierząt, a także wymaganej dokumentacji i potwierdzenia statusu epizootycznego zwierząt. Nie stwierdziliśmy nieprawidłowości. Świnie zostały skierowane do uboju. A co do kwestii okazania świadectw weterynaryjnych – nikt postronny nie ma prawa żądać od kierowcy dokumentacji – wyjaśniła w rozmowie z nami Katarzyna Szulańczyk, Powiatowa Lekarz Weterynarii w Kościanie.
Zaznaczyła, że w przypadku zakładów w Mościszkach, nie ma możliwości, by środek transportu wjechał na teren zakładu bez wymaganej dokumentacji, zweryfikowanej przez inspekcję weterynaryjną i pracownika firmy.
- Tak też było w tym przypadku. Samochody się zatrzymały i przedstawiły dokumenty. Zresztą, widzieliśmy później obydwa komplety dokumentów – powiedziała Szulańczyk.
Zastrzeżeń nie mieli także inspektorzy transportu ani policja. Nie zważono jednak pojazdów, gdyż ze względów technicznych było to niemożliwe.
„Nie” dla niemieckich świń
Rolnicy przyznają, że są rozgoryczeni postawą zakładów w Mościszkach.
- Zakład reklamuje się, że produkuje tylko z polskiego mięsa. A tu proszę zobaczyć, jakie ono jest polskie – mówił obecny w Mościszkach Czesław Nieśmiałek, rolnik z gminy Grabica, członek izb rolniczych.
Producenci zapowiadają, że dalej będą walczyć o to, by niemieckie tuczniki nie były przywożone do Polski. Wspiera ich w tym AgroUnia.
- Nas w ogóle nie interesuje, czy to mięso jest zdrowe, czy się świeci. Ma go nie być w Polsce! Ono w ogóle nie powinno tu trafiać, w sytuacji, gdy mamy tyle swoich tuczników! Widzimy, że polskie zakłady szantażują w ten sposób polskich dostawców i zaniżają cenę – powiedział w rozmowie z nami Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, która też brała udział w dzisiejszej akcji.
Do rolników wyszedł przedstawiciel firmy, ale nie chciał z nimi rozmawiać. Poinformowal, że może przekazać zarządowi ich postulaty
Kołodziejczak zapowiedział też, że AgroUnia sprawdzi, czy Agro-Handel otrzymał pomoc covidową.
- Jeśli tak, zrobimy aferę. Bo po to dostają pieniądze, by dalej funkcjonować i pomagać polskim rolnikom, a nie ich wykorzystywać i wspierać niemieckich producentów świń – zaznaczył się Kołodziejczak.
AgroUnia będzie się też przyglądać transportom do zakładu w Mościszkach. Działacze tej organizacji poinformowali dziś po południu przedstawiciela Agro-Handlu, że jeśli sytuacja się powtórzy i firma znów sprowadzi tuczniki z zachodu, przyjadą i ją zablokują.
ksz, fot. Facebook - Solidarność Rolników Piotrków, AgroUnia