– Sytuacja jest dramatyczna. Od 3–4 miesięcy nic się nie poprawia. Z punktu widzenia hodowcy mogę powiedzieć, że nie ma żadnego zainteresowania materiałem genetycznym. Nie ma zbytu na loszki. Wyselekcjonowany materiał hodowlany z żalem sprzedajemy na tucz. Opłacalności nie ma. Jeżeli dziś za kg żywca mamy płacone 3,50 zł, a wbc w granicach 4,80–5 zł, nie możemy mówić o opłacalności. Już teraz obserwujemy rezultaty. Rodzinne gospodarstwa likwidują świnie. Rolnicy nie chcą mieć już nic wspólnego z trzodą, bo ile można dopłacać do produkcji?
Wszyscy pytają, jaka przyszłość czeka rodzinne gospodarstwa? Chciałbym być optymistą, że to, co się teraz dzieje się zmieni. Tego wszystkim rolnikom i sobie bym życzył. Ale gdy rząd nie pochyli się nad tymi problemami, które nas dotykają, to nie widzę dla nas przyszłości. Rolnicy nie będą chcieli produkować, bo nie będą mieli z czego dokładać. My, producenci i hodowcy mamy swoje zobowiązania. Już dziś próbujemy wiązać koniec z końcem, a co dopiero myśleć o inwestowaniu, czy rozwoju…
Mam wrażenie, że politycy znają doskonale nasze problemy. Jednak nie robią nic, aby nam pomóc w tej trudnej sytuacji – mówi Grzegorz Majchrzak.
Szerzej o aktualnej sytuacji rynkowej piszemy w najnowszym, lutowym wydaniu „top świnie”. Zapraszamy do lektury.
StoryEditor
Rynek świń: Chciałbym być optymistą...
– Rodzinne gospodarstwa likwidują świnie. Rolnicy nie chcą mieć już nic wspólnego z trzodą, bo ile można dopłacać do produkcji? – pyta Grzegorz Majchrzak.