Sytuacja jest głęboko niezrozumiała, bowiem pośrednicy w handlu wieprzowiną wskazują na deficyt żywca, a z drugiej strony zakłady ubojowe i masarnie twierdzą, że nie mogą więcej płacić, bo zbyt na mięso i wędliny jest kiepski. Winą za to obarcza się nadal zamkniętą gastronomię, hotele i odbywające się na „pół gwizdka” przyjęcia komunijne. Na dodatek chłodna aura nie sprzyja grillowaniu. Wszystkie te argumenty włącznie z ograniczeniami ubojowymi wywoływanymi co rusz przez ogniska koronawirusa w sektorze przetwórstwa mięsa są oczywiście prawdziwe.
Byłyby jednak o wiele bardziej istotne gdyby na rynku był nadmiar tuczników. Tego jednak nie ma. Skupujący szukają żywca, niestety gdy przychodzi do negocjacji cenowych rolnik staje przed ścianą. Wszyscy jak jeden nie chcą zapłacić za tuczniki więcej niż 5,1 zł/kg żywca i maks. 6,7 zł/kg w klasie E. O co więc tutaj chodzi? – jak zawsze o pieniądze. Odbiorcy robią co mogą aby zwyczajnie nie płacić więcej za tuczniki. Rolnicy natomiast muszą zmagać się nie tylko z mało atrakcyjną ceną zbytu to jeszcze z wysokimi kosztami pasz (drogie ziarno paszowe, śruta sojowa, dodatki) i drogim warch...
Jesteś w strefie Premium
StoryEditor
Rynek tuczników: dalsza stagnacja
Ceny tuczników miały rosnąć, niestety zamiast tego w najlepszym razie pozostają niezmienne, a lokalnie zdarzają się korekty w dół.