StoryEditor

Tucz nakładczy: szansa czy zagrożenie?

Tucz nakładczy, usługowy, farmerski, czyli produkcja świń pod kontrakt z firmą. Czy zwiększająca się liczba tuczników produkowanych w tej formule zagraża czy jest szansą na rozwój sektora trzodowego w Polsce?
29.05.2017., 14:05h

Tucz kontraktowy – szansa dla rolników

  • Mirosław Dackiewicz, AgriPlus

Ciągnąca się od wielu lat niestabilna sytuacja na rynku trzody chlewnej w Polsce, relatywnie małe, niskowydajne gospodarstwa, a także częste wahania branży zagranicą, ograniczają, a często wykluczają opłacalny tucz świń na własny rachunek rolnika.

Coraz więcej polskich hodowców pozbawionych zysku, rozpoczyna współpracę z silniejszymi podmiotami branży mięsnej i paszowej, które zapewniają prosięta, paszę, opiekę weterynaryjną, odpowiednią wiedzę oraz odbiór tuczników na bazie kontraktów z zapłatą za tucznika lub za miejsce tuczowe. W ten sposób hodowcy uniezależniają się od ryzyka rynkowego, niestabilnych cen zbóż na pasze, cen skupu żywca, często łapczywej polityki pośredników skupowych ,którzy funkcjonują pomiędzy hodowcą a zakładem mięsnym.


W jego opinii tucz farmerski (kontraktowy) stał się dla tysięcy polskich hodowców korzystnym rozwiązaniem, a często także koniecznością. Podobnie wiele zakładów mięsnych preferuje współprace z podmiotami, które zapewniają duże, powtarzalne, jednorodne partie surowca o określonej, wysokiej jakości.

Ratunkiem dla hodowców jest więc zwiększanie skali produkcji, wzrost intensywności, ilości zwierząt, powierzchni  gospodarstw tu pojawia się rola partnera hodowcy, swoistego integratora, wspomagającego nie tylko logistycznie i finansowo, ale także w kontaktach i współpracy z bankami, dla których kontrakt jest gwarancją stabilnej produkcji i zbytu hodowcy.
Tucz farmerski rozwija się dynamicznie na całym świecie. W wielu krajach (np. USA ,czy Hiszpanii) ponad 50 % produkcji trzody odbywa się poprzez kontrakty hodowlane i tuczowe, przynoszących wspólne korzyści dla  partnerów tej współpracy.

Tucz nakładczy – niebezpieczna konkurencja

  • dr Tadeusz Blicharski, PZHiPTCh POLSUS

W Polsce rolnicy mają gigantyczne problemy z rozwojem. Nasze najliczniej reprezentowane, małe stada rodzinne nie są w stanie skumulować kapitału i inwestować. Poza tym uzyskanie pozwolenia na budowę chlewni graniczy z cudem. Bardzo duże podmioty inwestują w mniej spornych lokalizacjach, ponadto korzystają ze skutecznej pomocy prawnej. Tucze nakładcze oferują zarówno firmy paszowe, jak i zakłady mięsne, gwarantujące sobie stały rynek odbiorców i dostawców. Nowy gracz na rynku – firma drobiowa może jeszcze bardziej zamieszać. Z początku warunki dla rolników będą kusząco lepsze, lecz z czasem, gdy liczba uzależnionych będzie rosnąć, współpraca może się pogarszać.

Oczywiście, rozwój nakładczych form produkcji odbędzie się ze szkodą dla otwartej produkcji. Skoro odbiorca gwarantuje stały zysk swoim usługodawcom, to gdzieś potencjalne straty musi pokryć. I będą to niższe ceny zakupu tuczników z otwartego rynku. Producenci zgadzający się na nakładcze formy współpracy uzyskiwane pieniądze traktują zwykle jako wynagrodzenie.
Wahania cen obciążają niezależnych dostawców – a klienci tuczu nakładczego mają niezwykły komfort potencjalnie stałego zysku. Muszą jednak pamiętać o tym, gdzie mają być lokowane środki na rozwój lub co najmniej na odtworzenie kapitału w postaci remontu czy rozbudowy chlewni. Stałe dochody niezwykle rozleniwiają i trzeba mobilizacji, by zdobyć się na akumulację kapitału i inwestycje. Obawiam się, że produkcja nakładcza stanie się drogą do stopniowego pozbawienia rolników ich majątku ziemskiego.
pj-t

Paulina Janusz-Twardowska
Autor Artykułu:Paulina Janusz-Twardowska

redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli trzody chlewnej.

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. listopad 2024 07:38