Ceny skupu tuczników u naszego sąsiada zza Odry w tym tygodniu nieco spadły i, choć polskie ubojnie zazwyczaj idą za tym trendem, to jednak obecnie raczej się na to nie zdecydowały, tylko albo pozostały przy stawkach sprzed tygodnia, albo nawet je podwyższyła, tłumacząc to tym, że ostatnio przyjeżdża mało świń do ubojni. W tej sytuacji, by zapewnić sobie tuczniki do uboju, zakłady musiały podnieść ceny.
Mimo tych tendencji wzrostowych, trzeba jednak zauważyć, że zmiany te są niewielkie (średnio - zaledwie kilka groszy), a cena skupu żywca wieprzowego w Polsce nadal pozostaje na poziomie około 4 zł, czyli bardzo niskim. Impas cenowy trwa już od wielu miesięcy. Niskie ceny są spowodowane przede wszystkim tym, że mięso, które było od marca gromadzone w magazynach skupu interwencyjnego, musi być teraz powoli stamtąd wyprowadzane, a to oznacza dodatkowe mięso na rynku. Ponadto, w obliczu zamknięcia dla polskiej wieprzowiny rynków trzecich, eksport także jest znacząco przyblokowany, a to dodatkowo generuje nadliczbową ilość mięsa. Na dodatek nadal trwają wakacje. Wprawdzie upały się skończyły, ale w sierpniu konsumenci cały czas nie chcą kupować mięsa. Dzieje się tak być może z uwagi na wydatki związane z wyprawieniem we wrześniu dzieci do szkół, rodziny oszczędzają na zakupach spożywczych. Dodatkowym czynnikiem hamującym eksport polskiej wieprzowiny jest fakt, że niestety nie jesteśmy w stanie konkurować cenowo z naszymi zachodnimi sąsiadami. Szczególnie, jeśli chodzi o sprzedaż części mało „chodliwych”, które do tej pory były wysyłane właśnie na rynki trzecie. Ponadto mocno rozdrobniona hodowla świń w Polsce także robi swoje. W porównaniu z Danią, gdzie w gospodarstwie średnio jest 2,5 tys. świń, u nas średnio jest to zaledwie 40 sztuk. W obliczu takiej konkurencji, po prostu nie mamy szans. Ubojnie mówią, że mamy dużo lepsze jakościowo mięso. To prawda. Ale konsument nadal wybiera nie jakość, a cenę – zauważają podmioty skupujące mięso.
Fot. A. Kurek