Rolnicy są załamani. Tak źle jeszcze nie było. Gdyby nie mieli poważnych zobowiązań w bankach i Agencji, zrezygnowaliby z hodowli świń dawno. Ci, którzy ich nie mają, już w dużej części wycięli stada. Tego kryzysu nie przetrwały przede wszystkim gospodarstwa rodzinne, utrzymujące 20–40 loch w cyklu zamkniętym, które dostarczały tuczniki do mniejszych lokalnych ubojni i przetwórni. Widoczny jest też trend redukcji liczebności stad, np. ze 100 loch do 70–60.
Być może uda im się skorzystać z programów dobrostanowych i produkować wyroby ekskluzywne, bez antybiotyków, ekologiczne. Ale tu nie ma wsparcia ani promowania polskiej wieprzowiny, nie ma programu upowszechniania produktów z gospodarstw o podwyższonych normach dobrostanu, tak jak np. w Niemczech – Tier Wohl, gdzie konsument wie, że za wyższą ceną kryje się wyższa jakość. Wtedy rolnik otrzymuje środki na to, żeby produkować w mniejszym stadzie mięso lepszej jakości.
Więcej o tym, jak drastycznie postępuje likwidacja polskiej produkcji świń oraz o nastrojach i odczuciach jakie towarzyszą obecnie branży przeczytacie w najnowszym, marcowym wydaniu "top świnie". Zapraszamy do lektury.
StoryEditor
Z gry wypadają mniejsze, rodzinne stada
Mimo rosnących cen żywca, kryzys na rynku trwa. Z produkcji odpadają głównie średnie i mniejsze stada. O sytuacji i nastrojach wśród producentów świń mówi Natalia Kołodziej z MS Schippers.