Jak większość gospodarstw w kraju borykam się z problemem braku czasu i ludzi do pracy, dlatego siedem lat temu zrodził się pomysł skonstruowania maszyny, która uprości pracę na roli – mówi Krzysztof Smela, właściciel 400-ha gospodarstwa we wsi Tucze w woj. zachodniopomorskim.
Agregat tygrys
Pomysłowy rolnik zbudował maszynę, której do dziś próżno szukać w ofercie innych firm. Wprawdzie agregat jest złożony z narzędzi dostępnych na rynku, ale ułożonych w odpowiedniej kolejności. Na początek głęboka uprawa gruberem, której celem jest wymieszanie resztek pożniwnych. Następnie brona talerzowa, która głównie wyrównuje pole i sekcja zagęszczająca złożona z wału Campbella, wału oponowego i Crosskill. Do autorskich rozwiązań Smeli zaliczyć warto rozmieszczony w dwóch rzędach wał oponowy, który ułatwia pracę w polu, wykonywanie nawrotów i transport. Agregat o nazwie handlowej Tygrys może współpracować z dowolnym siewnikiem (montaż na TUZ) lub z zaprojektowaną przez konstruktora belką siewną z redlicą talerzowo-stopkową, co jest dobrym rozwiązaniem na gleby mozaikowate. Sprzęt dostępny jest w wersji 3,4 i 4,5 m.
O tym, z jakimi problemami zmaga się na co dzień Krzysztof Smela oraz przykłady innych rolników stawiających pierwsze kroki na rynku maszyn znajdziecie w najnowszym, październikowym wydaniu „top agrar Polska” od str. 112. Zachęcam do lektury!